Rejestracja | Logowanie »


Tłum z wieży Babel

31 komentarzy | 17 września 2009

Opuszczam Ghazni i lecę do Mazar-i-Sharif. Ale ponieważ to Afganistan, i nic nie jest takie proste, najpierw dzień przerwy w Bagram.

Po drodze widokowy lot śmigłowcem Mi-17.

Afgańskie góry zapierają dech w piersiach. Szkoda, że trwa tu wojna, choć słyszałem, że mimo to są śmiałkowie, którzy decydują się na wyprawy w Hindukusz. To się nazywa sport ekstremalny…

Samo Bagram znów mnie zaskakuje. Gdy byłem tu pierwszy raz – pięć lat temu – ta była poradziecka baza znajdowała się w stanie permanentnej rozbudowy. Dwa lata temu ten proces trwał w najlepsze, a i dziś wydaje się nie mieć końca.

Wszystko wskazuje na to, że Amerykanie – koło zamachowe koalicji – nie zamierzają się zbyt szybko stąd wycofać.

A skoro o koalicji mowa – baza w Bagram to prawdziwy wielokulturowy i wieloetniczny młyn. Amerykanie, Brytyjczycy, Polacy, Francuzi, Egipcjanie, cywilny personel z Izraela, Indii, Pakistanu, Filipin i bóg wie skąd jeszcze.

Afgańczycy, teoretycznie u siebie, rozpływają się w tym tłumie rodem z wieży Babel.

Ale dość tych rozmyślań. W Mazar-i-Sharif stacjonują Niemcy. I można u nich, zupełnie legalnie, napić się piwa…

lot
W drodze do Bagram widokowy lot śmigłowcem Mi-17/fot. Marcin Ogdowski

Przygnębiający widok

70 komentarzy | 16 września 2009

“Za pieniądze, które pochłania ta wojna, można by zazielenić pustynię” – taką refleksją, jakieś dwa lata temu, podzielił się ze mną amerykański dziennikarz, relacjonujący konflikt w Afganistanie.

Przypomniałem sobie te słowa, gdy biegając po bazie, natknąłem się na park maszyn saperskich.

Wszystkie te buffalo i husky warte są dziesiątki milionów dolarów za pojazd. Zatem w jednej chwili ogarniam wzrokiem majątek o wartości setek milionów zielonych.

I po co to wszystko? Ano po to, by zredukować zagrożenie, jakie stwarza ładunek domowej produkcji, umieszczony w plastikowym wiadrze po dwa dolary za sztukę…

Ale bywa, że nawet te inżynieryjne cacka nie spełniają swojej roli. I na niewykrytej minie wylatuje w powietrze inny pojazd, też warty co najmniej kilka milionów dolarów. Albo złotych, tyle że kilkanaście, gdy pecha ma załoga polskiego, zielonego diabła.

Jest w Ghazni takie miejsce, do którego trafiają uszkodzone wozy. To serwis, gdzie część z nich udaje się przywrócić do służby. Jednak zanim trafią na warsztat, stoją na placu i straszą wyrwanymi kołami.

Doprawdy, przygnębiający widok.

jjj
Jest w Ghazni takie miejsce, do którego trafiają uszkodzone wozy/fot. Marcin Ogdowski

W rosomaku rządzi załoga

27 komentarzy | 16 września 2009

Jadę “świniakiem” z jednogwiazdkowym generałem na desancie. Tak, tak – generałowie też czasami przemieszczają się rosomakami.

W Polsce załoga chodziłaby jak na szpilkach, byle tylko nie podpaść wysokiej szarży. Piszę to bez złośliwości, za to z przekonaniem, gdyż wiele razy byłem świadkiem podlizywania się generałom.

Ale frontowe wojsko ma swoje własne reguły.

Transporter wypełnia muzyka “Guns N’ Roses”, a konkretnie utwór “November Rain”. A później “Don’t cry” i parę innych kawałków. Obsługa wieży nie oszczędza uszu ani swoich, ani desantu.

Generał tymczasem – po naszywce widać, że spadochroniarz – nie “trepi”, nie narzuca woli. Najwyraźniej uznaje zasadę, że w rosomaku rządzi załoga.

I to mi się podoba…

zaloga
Obsługa wieży nie oszczędza uszu ani swoich, ani desantu…/fot. Marcin Ogdowski

Spacer po Ghazni

53 komentarze | 15 września 2009

Centrum Ghazni przypomina oblężoną twierdzę. Gdzie nie spojrzeć, tam żołnierze – polscy, amerykańscy i afgańscy.

W środku pałacu gubernatora – który pałacem jest tylko z nazwy – dowódca ISAF, gen. Stanley Mc Chrystal ze świtą. Na spotkaniu z lokalnymi władzami amerykański generał opowiada o nowej strategii sił sojuszniczych w Afganistanie.

Dużo okrągłych słów, z których wynika, że od tej pory ma się liczyć przede wszystkim Afgańczyk i jego potrzeby. Mniej siły, więcej współpracy. I większa troska o to, by w akcjach militarnych nie ginęli przypadkowi cywile.

Pożyjemy, zobaczymy. Oby się ziściło.

A póki co generał wychodzi z pałacu gubernatora wprost na okoliczne stragany – ogląda towar, rozmawia z handlarzami. Bez hełmu i kamizelki, wyprostowany, uśmiechnięty. Śledzony przez obiektywy aparatów i kamer afgańskich mediów.

Osobista odwaga, ale i efekciarstwo – bo w ciasnym kadrze widać tylko generała, gubernatora i dziennikarzy. Imponująca obstawa stoi nieco dalej…

general

Dowódca ISAF i gubernator prowincji Ghazni Osman Osmani/fot. Marcin Ogdowski

Generał-dyplomata

20 komentarzy | 15 września 2009

Dziś rano znalazł dla mnie chwilę, goszczący w Ghazni, naczelny dowódca ISAF, amerykański gen. Stanely Mc Chrystal.

Od wczoraj sporo dyskutuje się na temat zagrożeń płynących ze współpracy z afgańskimi siłami bezpieczeństwa. Zapytałem więc generała, czy nie boi się, gdy wysyła na wspólne koalicyjno-afgańskie operacje, dowodzonych przez siebie żołnierzy. Wiedząc, że część komendantów ANP i dowódców ANA współpracuje z talibami.

- Bez względu na to, z kim współdziałamy – a dziś mówimy afgańskich siłach bezpieczeństwa – zawsze przykładamy dużą wagę do tego, by należycie zabezpieczyć działania naszych żołnierzy. Nie obawiam się zatem bardziej niż w przypadku współpracy z innymi partnerami – odpowiedział mi generał.

Cóż, szef ISAF to bardziej dyplomata niż wojskowy. Ale ostateczną ocenę jego wypowiedzi pozostawiam wam…

Gen. Stanley Mc Chrystal

Gen. Stanley Mc Chrystal/fot. Marcin Ogdowski