Rejestracja | Logowanie »


J jak jeżdżenie

58 komentarzy | 01 lutego 2011
Odprawa przed wyruszeniem na patrol/fot. Marcin Ogdowski

Odprawa przed wyruszeniem na patrol/fot. Marcin Ogdowski

- Dobrze, że ja nie muszę jeździć… – tak, na informację o kolejnym ataku na patrol, zareagował jeden z żołnierzy służących w bazie Ghazni.

Kilka dni wcześniej – podczas kolacji na DiFAC-u – wysłuchałem relacji logistyka – o tym, jak jeden z pracowników cywilnych kontyngentu przejechał pod skorupą rosomaka z Warriora do Ghazni.

- Gdy patrol przyjechał, a chłopak wyszedł z wozu, zaczęliśmy mu bić brawo – zdradzał ów podoficer szczegóły przyjęcia urządzonego bohaterowi opowieści przez logistyków.

- Wiesz, każdy tu przyjeżdża na konkretny etat – zaczął mi wyjaśniać, gdy wspomniałem, że dla chłopców z „bojówki” taki przejazd to normalka, a skoro nic się po drodze nie wydarzyło, to te brawa to chyba na wyrost… – Nie na to się pisał – skwitował całą sprawę mój rozmówca.

Wówczas przypomniał mi się żołnierz z rozpoznania, którego parę dni wcześniej obfotografowałem podczas porannego wyjazdu do miasta, a jeszcze tego samego dnia jechałem z nim na wysadzanie przejętej od rebeliantów amunicji. Miał małe, zaczerwienione oczy i twarz bardzo zmęczonego człowieka. Nim spotkałem go rano, zdołał „zaliczyć” nocny wyjazd na „ajdisztrase” – zatem w ciągu doby aż trzy razy opuszczał bazę.

- Padam na ryj… – podsumował swój stan ów dzielny wojak.

Gdyby szukać najbardziej elementarnego podziału pomiędzy służącymi w Afganistanie, „jeżdżenie” okaże się słowem-kluczem. Kontyngent dzieli się bowiem na tych, którzy „jeżdżą” i na tych, którzy „nie jeżdżą”. Na tych, którzy zapuszczają się w różne zakątki prowincji i na tych, którzy znają Afganistan wyłącznie z perspektywy kilku baz.

Jak na pierwszy rzut oka odróżnić jednych od drugich?

Jakiś czas temu „jeżdżący” cechowali się niedbałym zarostem, niektórzy wręcz bardzo okazałymi brodami. Teraz zarośnięty facet w mundurze niekoniecznie musi być z „bojówki” (czy CIMIC-u, bądź PRT, które również nie stronią od, jak to kiedyś usłyszałem, „wycieczek krajoznawczych”).

Gdy broda straciła swój związek z „jeżdżeniem”, tych, którzy opuszczają bazę można było poznać po stanie munduru. Dziś nawet ta metoda nie zdaje już egzaminu.

- Jest wielu takich, którzy świrują, że jeżdżą w „bojówce”… – wyjaśnia, nie bez złośliwej satysfakcji, jeden z „jeżdżących”.

I tak sfatygowany mundur stał się elementem specyficznego, misyjnego szyku. Ale o tym przy okazji innego wpisu.

Patrol w centrum Ghazni/fot. Marcin Ogdowski

Patrol w centrum Ghazni/fot. Marcin Ogdowski