Rejestracja | Logowanie »


Zamiast słów: Trochę luzu…

73 komentarze | 29 kwietnia 2011
Jak zwykle na początku zmiany, trzeba się urządzić - wygrodzić "pokoje", zbudować patia a do nich stoliki. Przy takich planach gruba dykta staje się towarem pierwszej potrzeby.../fot. Dariusz Lewtak

Jak zwykle na początku zmiany, trzeba się urządzić - wygrodzić "pokoje", zbudować tarasy, a do nich stoliki. Przy takich planach gruba dykta staje się towarem pierwszej potrzeby.../fot. Dariusz Lewtak

Czym zajmują się żołnierze “po robocie”? To pytanie wielokrotnie już pojawiało się w komentarzach na tym blogu. Zaczynający się długi weekend – którego w Ghazni czy Warriorze rzecz jasna nie ma – to dobry pretekst, by zaspokoić Waszą ciekawość. Zobaczcie zatem, jak odpoczywa wojsko w Afganistanie.

Oczywiście, wszystko trzeba dobrze zaplanować i rozrysować.../fot. Dariusz Lewtak

Oczywiście, wszystko trzeba dobrze zaplanować i rozrysować.../fot. Dariusz Lewtak

Później można skoczyć do kafejki internetowej. Ciasne boksy, jeden przy drugim, może nie wyglądają zbyt zachęcająco, ale zapewniam - można się przyzwyczaić.../fot. Dariusz Lewtak

Później można skoczyć do kafejki internetowej. Ciasne boksy, jeden przy drugim, może nie wyglądają zbyt zachęcająco, ale zapewniam - można się przyzwyczaić.../fot. Dariusz Lewtak

Wojak też człowiek - w wolnej chwili lubi skoczyć na zakupy.../fot. Dariusz Lewtak

Wojak też człowiek - w wolnej chwili lubi skoczyć na zakupy.../fot. Dariusz Lewtak

Po robocie można też, po prostu, zasiąść przed telewizorem. Tylko chłodnego piwka brak.../fot. Dariusz Lewtak

Po robocie można też, po prostu, zasiąść przed telewizorem. Tylko chłodnego piwka brak.../fot. Dariusz Lewtak

Ale nie zapominajmy, że to wojna i wojsko - czas wolny to również okazja, by zadbać o sprzęt/fot. Dariusz Lewtak

Ale nie zapominajmy, że to wojna i wojsko - czas wolny to również okazja, by zadbać o sprzęt/fot. Dariusz Lewtak

Saper, który nie dał się minie

49 komentarzy | 21 kwietnia 2011

Paweł Staniaszek przebywał w Afganistanie ledwie kilka dni – oficjalnie jeszcze nie zaczęła się „jego” VI zmiana. 9 października 2009 roku, wspólnie z żołnierzami kończącej się V zmiany, ubezpieczał konwój logistyczny. Radosław Szyszkiewicz i Szymon Graczyk nie zdążyli przekazać koledze-saperowi całej swojej wiedzy, zdobytej przez ostatnie sześć miesięcy – potężna eksplozja IED odebrała im życie.

W tym samym wybuchu Staniaszek i trzech innych żołnierzy zostało rannych. „Ajdika” podłożono na częściowo zniszczonym odcinku autostrady, w miejscu, w którym wcześniej wybuchło kilka pułapek.

- Konwój się zatrzymał, saperzy wyszli sprawdzić to miejsce – opowiada mi żołnierz V zmiany. – Czynny był tylko jeden pas, bo z drugiego zostało tylko gruzowisko. Chłopaki przeszukali zwężenie, ale niczego nie znaleźli.

Jeden z saperów został na zewnątrz, obserwując, czy ich MRAP nie zsuwa się z nieuszkodzonej części jezdni. I wtedy nastąpił wybuch…

Minę odpalono „z kabla”, położonego wzdłuż linii asfaltu, dopiero po kilkudziesięciu metrach skręcającego w stronę pobliskiej wsi. Bardzo cienkiego i znakomicie zamaskowanego.

Jadący w MRAP-ie jako ganer Staniaszek stracił wówczas nogi. Przez wiele miesięcy leczono go w amerykańskim szpitalu w Ramstein i w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. Miesiąc temu znów trafił do WIM, dzisiaj przyszła wiadomość o jego śmierci.

Paweł nie dał się zabić minie, pokonało go zapalenie płuc. Miał 29 lat.

Rodzinie i najbliższym składam najszczersze kondolencje.

Wczoraj saperzy z 2 Brygady stracili kolejnego kolegę.../fot. Adam Roik, CCDOSZ

Wczoraj saperzy z 2 Brygady stracili kolejnego kolegę.../fot. Adam Roik, CCDOSZ

S jak saper

45 komentarzy | 19 kwietnia 2011
W kraju niedoceniani, w Afganistanie szanowani przez wszystkich żołnierzy. Nz. polski i amerykański saper w miejscu detonacji IED/fot. Adam Roik, Combat Camera DOSZ

W kraju niedoceniani, w Afganistanie szanowani przez wszystkich żołnierzy. Nz. polski i amerykański saper w miejscu detonacji IED/fot. Adam Roik, Combat Camera DOSZ

Często, gdy jest się świadkiem śmierci, człowieka nachodzi refleksja: to przecież mogłem być ja. Ta myśl i mnie przyszła do głowy, gdy okazało się, że w uszkodzonym przez „ajdika” rosomaku nie wszyscy mieli dość szczęścia…

Dostała, jak to najczęściej bywa, „jedynka”. Tym, co sprowokowało mój umysł, była świadomość, że załoga, do której mnie przydzielono, przez kilka poprzednich tygodni jeździła na czole kolumny.

Feralnego dnia jechała na końcu. Miałem, mieliśmy wszyscy, mnóstwo szczęścia…

Poległy wówczas Marcin Poręba nie mógł liczyć na tak fartowną podmianę. Jako saper musiał jechać w pierwszym pojeździe. Tak twierdzili chłopcy z mojego rosomaka, kwitując wyjaśnienia stwierdzeniem: Saperzy mają przejebane…

Mają. Wiem, że dziś – po kilku latach „minowej wojny” – brzmi to jak banał, ale „ajdiki” mogą kryć się wszędzie: pod mostkiem, przez który musi przejechać patrol, w stercie kamieni na poboczu, w leżących tam zwłokach psa czy osła. Każdy z takich punktów muszą sprawdzić saperzy, zanim kolumna ruszy dalej.

Wtedy też zaczyna się loteria. I nie chodzi wcale o to, że wyjście z pojazdu automatycznie zwiększa ryzyko śmierci w wyniku ostrzału. Rzecz w tym, że talibowie znają wartość saperów i od jakiegoś czasu wręcz na nich polują. Często „ajdiki” mają skomplikowaną konstrukcję – jedne kryją się pod drugimi, niektóre wystawiane są na wabia, tylko po to, by wciągnąć żołnierzy w pole rażenia właściwych ładunków.

Saperów wspiera technika – bezzałogowce, ciężki sprzęt inżynieryjny, wykrywacze – i psy. Ale w ostatecznym rozrachunku pozostaje im nieco archaiczny w tych okolicznościach nóż, którym „badają glebę”.

- Powinniśmy dostawać dodatek za bolącą rękę… – żartował jeden z saperów, którego poznałem podczas ostatniego wyjazdu. A ponieważ towarzyszył temu charakterystyczny, masturbacyjny gest, wszyscy wokół wybuchli rubasznym śmiechem.

Momentami ciężki, wojskowy dowcip, z pewnością pozwala łatwiej radzić sobie z wojennym stresem. I ze świadomością, że co trzeci poległy w Afganistanie żołnierz był saperem, choć stanowią oni ledwie ułamek poszczególnych kontyngentów…

Polecam filmik pokazujący codzienną służbę saperów w Afganistanie. Tym bardziej, że sam byłem świadkiem części zarejestrowanych wydarzeń.

Zamiast słów: VIII w obiektywie

63 komentarze | 13 kwietnia 2011
Z jednej strony góry, z drugiej - ogromna, jałowa przestrzeń. Ot, Afganistan.../fot. Marcin Wójcik, zdjęcie wykonane aparatem Canon EOS 7D

Z jednej strony góry, z drugiej - ogromna, jałowa przestrzeń. Ot, Afganistan.../fot. Marcin Wójcik, zdjęcie wykonane aparatem Canon EOS 7D

Czyniąc zadość tradycji chciałbym zaprezentować Wam galerię zdjęć, które powstały podczas kończącej się właśnie VIII zmiany.

Przed wyjazdem na patrol/fot. Marcin Ogdowski

Przed wyjazdem na patrol/fot. Marcin Ogdowski

Gdy kończyła się zima, błoto znacznie utrudniało działalność sił koalicji/fot. Marcin Wójcik, zdjęcie wykonane aparatem Canon EOS 7D

Gdy kończyła się zima, błoto znacznie utrudniało działalność sił koalicji/fot. Marcin Wójcik, zdjęcie wykonane aparatem Canon EOS 7D

W centrum Ghazni.../fot. Marcin Ogdowski

W centrum Ghazni.../fot. Marcin Ogdowski

Afganistan to wymarzone miejsce dla miłośników off-roadu/fot. Marcin Wójcik, zdjęcie wykonane aparatem Canon EOS 7D

Afganistan to wymarzone miejsce dla miłośników off-roadu/fot. Marcin Wójcik, zdjęcie wykonane aparatem Canon EOS 7D

Ważne, żeby jakoś się dogadać.../fot. Marcin Wójcik, zdjęcie wykonane aparatem Canon EOS 7D

Ważne, żeby jakoś się dogadać.../fot. Marcin Wójcik, zdjęcie wykonane aparatem Canon EOS 7D

Swojski wygląd, prawda? W bazie Ghazni nie zabrakło miłośników żużla.../fot. Marcin Ogdowski

Swojski wygląd, prawda? W bazie Ghazni nie zabrakło miłośników żużla.../fot. Marcin Ogdowski

R jak rotacja

99 komentarzy | 10 kwietnia 2011
Lot śmigłowcem to ostatni etap przerzutu do Afganistanu. Nz. helipad w Ghazni/fot. Marcin Ogdowski

Lot śmigłowcem to ostatni etap przerzutu do Afganistanu. Nz. helipad w Ghazni/fot. Marcin Ogdowski

Niewiele słów budzi tyle emocji wśród rodzin misjonarzy, co „rotacja”. Bo dla jednych oznacza ono koniec, dla drugich – początek czekania.

Większość zjeżdżających żołnierzy podziela uczucia najbliższych, choć nie widać po nich tej ekspresji i ekscytacji. Dominuje poczucie ulgi, tym większe, gdy człowiek uświadomi sobie, w jakim napięciu funkcjonował przez ostatnie kilka tygodni misji.

Wyjaśnił mi to kiedyś kolega w mundurze:

- Jednym włącza się wtedy “opcja nieśmiertelności” – bardziej ryzykują, bo skoro do tej pory nic im się nie stało, to na koniec też nie ma prawa. Drudzy zaczynają się bać, że w ostatniej chwili dopadnie ich pech; im słabsi, tym gorzej to znoszą, tym bardziej się asekurują – mówił.

Rotacja to najczęściej kres tych „drenujących psychę” postaw.

Rotacja to również test cierpliwości dla tych, którzy jadą w drugą stronę. Często na tym blogu padało pytanie, ile trwa przerzut do Afganistanu. Cóż, nawet kilkanaście dni.

Cywilne samoloty czarterowe nie wlecą w strefę działań wojennych – dlatego nie lądują bezpośrednio w Bagram czy Mazar-i-Sharif, a w kirgiskim Manas. Dopiero stamtąd polskich żołnierzy zabierają do Afganistanu wojskowe samoloty. A że dla Amerykanów zawsze ważniejsze są ich własne oddziały, zwykle zajmuje to kilka dni.

Podobne problemy czekają na przyjeżdżających już w Afganistanie – zawsze może bowiem się okazać, że zabukowane na przerzut do docelowych baz “śmigła” są akurat potrzebne gdzie indziej.

Nie ma jednak tego złego – pobyt w Manas to doskonały czas na aklimatyzację, co ma znaczenie zwłaszcza w okresie, gdy różnice temperatur między Polską a Azją są naprawdę wysokie. Zaś przymusowy postój w Bagram, “Mazi” czy nawet “Gazowni”, to okazja, by zrobić zakupy i uzupełnić plecak o parę drobiazgów z PX-u i od lokalnych handlarzy.

Jednak, jak wynika z informacji, które otrzymuję od paru dni, niektórym pobyt w Manas najwyraźniej nie wystarczył na aklimatyzację. Już kilka osób zakończyło misję na samym (albo prawie samym) jej początku – niektórzy, niestety, z powodu alkoholu…

Potrzeby transportowe Amerykanów są zawsze na pierwszym miejscu.../fot. Marcin Ogdowski

Potrzeby transportowe Amerykanów są zawsze na pierwszym miejscu.../fot. Marcin Ogdowski

A skoro o rotacji mowa – oto kilka fotek żołnierzy IX zmiany, wciąż będących w drodze do Afganistanu.

Kiedyś usłyszałem kapitalne zdanie z ust jednego z polskich oficerów: - Przerzut to czekanie - powiedział ni to konkretnie, ni filozoficznie... Na plecakach w Manas/fot. Szczepan Głuszczak

Kiedyś usłyszałem kapitalne zdanie z ust jednego z polskich oficerów: - Przerzut to czekanie - powiedział ni to konkretnie, ni filozoficznie... Na plecakach w Manas/fot. Szczepan Głuszczak

Bagaż zasadniczy chwilowo nieprzydatny.../fot. Szczepan Głuszczak

Bagaż zasadniczy chwilowo nieprzydatny.../fot. Szczepan Głuszczak

Humory, jak widać, dopisują.../fot. Szczepan Głuszczak

Humory, jak widać, dopisują.../fot. Szczepan Głuszczak

... choć człowiek ma prawo czuć się zmęczonym/fot. Szczepan Głuszczak

... choć człowiek ma prawo czuć się zmęczonym/fot. Szczepan Głuszczak

Na szczęście, w tym "manasowskim" czekaniu, można znaleźć sobie jakieś zajęcie.../fot. Szczepan Głuszczak

Na szczęście, w tym "manasowskim" czekaniu, można znaleźć sobie jakieś zajęcie.../fot. Szczepan Głuszczak