Szymon, saper, IED
- Szymon wysiadł z wozu jak zawsze, jakby gdyby nigdy nic. Miał sprawdzić pobocze, nie zdążył. Ukryty gdzieś za glinianymi murami kalat czy może w krzakach okolicznych ogrodów “szmatogłowy” podłączył baterię… – opowiada jeden ze służący w Ghazni żołnierzy.
Śmierć sierżanta Sitarczuka, poległego 18 sierpnia br., ma wymiar symboliczny. Bo miał na imię Szymon, bo miał 28 lat, bo był saperem. Bo zabiło go IED. Typowa – jakkolwiek głupio to słowo w tym kontekście brzmi – śmierć Polaka w Afganistanie.
Dlaczego w ten sposób o tym piszę? Bo tak się dziwnie złożyło, że w Afganistanie tracimy najczęściej Pawłów (czterech), Marcinów i właśnie Szymonów (po trzech). Że najwięcej spośród poległych Polaków – sześciu – miało 28 lat. Że najbardziej poszkodowaną wojskową specjalizacją są saperzy – 10 spośród 29 zabitych. I wreszcie, że ponad dwie trzecie (20 z 29) wszystkich poległych żołnierzy polskiego kontyngentu straciło życie na skutek eksplozji IED…
A skoro o smutnej statystyce mowa – jak podają agencje, od początku sierpnia w Afganistanie zginęło 66 amerykańskich żołnierzy, co oznacza, że jest to najkrwawszy miesiąc, od kiedy siły USA rozpoczęły interwencję w tym kraju w 2001 roku.
Krótko i na temat…
… czyli życzenia żołnierskiego szczęścia w Dniu Wojska Polskiego! Wszystkim, stacjonującym w Afganistanie oraz tym, którzy przygotowują się do wyjazdu na misję.
A zdjęcie “urlopowe” nie bez powodu – wyjeżdżam na wakacje, na najbliższe dwa tygodnie zostawiając blog w Waszych, użytkowników, rękach. Ufam, że będzie do czego wracać.
Głuchy problem
Kilka dni temu spotkałem się z kolegą, który został ranny na „ajdiku”. Chłopak do dziś ma problem ze słuchem. Nie on jeden…
- Gdy stanąłem przed TWKL (Terenową Wojskową Komisją Lekarską – dop. MO), określono mi 26 procent uszczerbku na zdrowiu. Po blisko 2 miesiącach przyszło wezwanie do RWKL, gdzie pozostawili mi 6 procent uszczerbku. Całe sześć procent za wykręcenie kręgosłupa w części szyjnej i piersiowej, uraz głowy z utratą przytomności i wstrząśnieniem mózgu… A 20 procent z uszczerbku na słuchu, no cóż, RWKL rządzi i już mi się odszczerbiło… Trzy audiometrie zostały wykonane nieprawidłowo, a ich jedna była OK i okazało się, że słyszę lepiej niż przed wypadkiem… – pisał w listopadzie 2010 roku żołnierz o nicku Raban.
Inny, podczas V zmiany, jak sam napisał, „miał przyjemność poczuć, co robi mina-pułapka”.
- Jechaliśmy amerykańskim MRAP-em, byłem „ganerem”. (…) Kilkunastotonowe auto przesunęło się o jakieś półtora metra w lewą stronę, drzwi zostały wgniecione, kola i oski przedniej nie było… A u mnie? Uraz lewego ucha. I co? I właśnie nic. Przyjechaliśmy do izby i pytanie – OK? No co, OK. Nic innego nie dało rady odpowiedzieć. A na badania szczegółowe do Bagram wybrali się tylko co poniektórzy oficerowie. A my – zero zainteresowania… Skutki wybuchu odczuwam do dziś – na lewe ucho jestem przygłuchy – żalił się wojskowy.
Urazy akustyczne i ciśnieniowe to typowy problem wśród poszkodowanych przez miny-pułapki żołnierzy. I co? I głucho – że zacytuję wspomnianego na początku kolegę.
- Nikt o tym nie mówi, nikt o tym nie pisze, problem nie istnieje – żali się. – Generalnie ranni to temat tabu – tak, jakby w Afganistanie można się było co najwyżej skaleczyć…