„To już jest koniec…”. No, prawie…
Oczywiście, koniec kolejnej, XI zmiany. Na miejsce docierają już zmiennicy z 12. Brygady Zmechanizowanej. Swoją drogą, oby te dwie dwunastki okazały się szczęśliwe dla żołnierzy ze Szczecina.
Ale zostańmy jeszcze przy spadochroniarzach z „szóstki”. Kilka tygodni temu odwiedził ich Rafał Stańczyk, reporter telewizyjny. Owocem tej wyprawy jest prezentowany filmik (a wkrótce w TVP Info będzie można obejrzeć reportaż Rafała).
- Spora część zdjęć pochodzi z patrolu z chłopakami z Alfy – mówi Stańczyk. – W ciągu sześciu godzin dostaliśmy trzy kontakty i na pożegnanie saperzy znaleźli ajdika.
- Pozdrowienia dla XI zmiany – dodaje Rafał. – Szczególnie dla plutonu Mikołaja.
Oczywiście przyłączam się do pozdrowień!
Oblicza wojny
W Afganistanie przydrożny pakunek może oznaczać kłopoty. Dlatego wczoraj żołnierze z Alfy, na co dzień stacjonujący w Waghez, na widok zawiniątka leżącego przy hajłeju, postąpili z nim tak, jak z każdym podejrzanym obiektem. Najpierw podeszli do niego saperzy, by sprawdzić, czy nie mają do czynienia z IED. Domniemana mina-pułapka okazała się… noworodkiem. Zawiniętą w ręcznik, dwudniową dziewczynką.
- Nasze zdziwienie było ogromne… – relacjonuje ppor. Krzysztof Kałwak, dowódca patrolu. – W promieniu co najmniej dwóch kilometrów od miejsca znalezienia dziecka, nie było żadnych cywilów i zabudowań – dodaje.
Wszystko wskazuje więc na to, że dziewczynkę porzucono.
Mimo obaw żołnierzy, jej stan okazał się być dobry. Mała trafiła do szpitala wojskowego w bazie Ghazni, gdzie zajęli się nią polscy lekarze i pielęgniarki. Jak informuje rzecznik prasowy kontyngentu, dziecku z miejsca nadano imię Pola.
W tej smutnej historii ze szczęśliwym zakończeniem jest jeszcze jeden zaskoczony i zdumiony wojskowy – plutonowy Mirosław Myszka. Wezwany do TOC-u usłyszał, że ma migiem ruszać na miasto, by kupić mleko, butelkę i smoczek.
- W pierwszej chwili myślałem, że sobie ze mnie żartują… – przyznaje podoficer.
Dziś popołudniu dziewczynkę przekazano lekarzom ze szpitala miejskiego w Ghazni.
Zamiast słów – trochę zdjęć
Smutne rocznice
Marcin Poręba, Artur Pyc, Piotr Marciniak – co łączy te nazwiska? Mają rację ci, którzy rozpoznali poległych w Afganistanie żołnierzy.
Marcina, sapera, śmierć dopadła w rosomaku. Był to pierwszy przypadek, kiedy ajdik okazał się silniejszy niż pancerz transportera.
Artur też uległ IED. Ranny w głowę trafił do Polski, gdzie lekarze przez wiele tygodni robili, co mogli, by utrzymać go przy życiu. Nie udało się.
Piotr zginął w walce, gdy ładanaj, do którego wszedł, okazał się pułapką. Koledzy ruszyli mu na pomoc, szturmując zajęty przez talibów budynek. Kilku zostało rannych, ale „Fokę” udało się odbić. Niestety już nie żył.
Właśnie minęły rocznice każdej z tych śmierci, dla mnie o tyle istotne, że we wrześniu 2009 roku byłem w Afganistanie. W tej chwili znów służą tam spadochroniarze, koledzy Artura i Piotra. Oni również nie zapomnieli.
- We wrześniu mamy kilka smutnych rocznic – Marciniak, Pyc – możemy liczyć na jakieś wpisy ku pamięci? – jakiś czas temu zapytał mnie jeden z nich.
Oczywiście.
“Eye of the Tiger”
Kiedyś już wyraziłem swój pogląd na ten temat, teraz go powtórzę – żołnierza na misji nie da się sprowadzić wyłącznie do roli trybiku w wojennej machinie. Poza snem i jedzeniem trzeba mu zapewnić chociaż odrobinę rozrywki. Bo zwariuje. Siatkówka, koszykówka, piłkarzyki, siłownia, biblioteka – to już było. Kilka dni temu, w Ghazni, odbyła się… gala bokserska. Na ringu stanęli mundurowi zawodnicy z Polski i USA. “zAfganistanu.pl” prezentuje niepublikowane zdjęcia z tej imprezy.