Ajdik płci nie wybiera
Jednym z powodów, dla których Polacy unikają obsadzania stanowisk bojowych w Afganistanie przez kobiety, ma być lęk przed skutkami ich śmierci. Tak mi to przynajmniej tłumaczono.
- Dla ludzi byłby to szok, tym większy, gdyby okazało się, że zabita była matką… – słyszałem z ust wojskowych. Rozumiem ich obawy – w kontekście słabiutkiego poparcia dla udziału Polski w afgańskiej wojnie, przede wszystkim jednak te, wynikłe z uwarunkowań kulturowych. Wiadomo przecież, że matki-Polki nie walczą…
Szczęśliwie nie mieliśmy do tej pory powodów, by mierzyć się z problemem. Dziewczyny w polskich mundurach zostawały ranne, lecz żadna dotąd nie zginęła. I oby tak pozostało! Co nie zmienia faktu, że kobiety-żołnierze w Afganistanie giną. Także w Ghazni.
29-letnia Caryn Nouv, kierowca wojskowej ciężarówki, zostawiła w kraju dwoje dzieci. Zmarła w minioną sobotę, na skutek ran poniesionych w wybuchu miny-pułapki.
Jeszcze w sobotę, gdy tylko dowiedziałem się o incydencie, poprosiłem kolegów o więcej informacji. Jeden z nich napisał mi:
„Dwóch Amerykanów nie żyje na pewno, podobno trzeci walczy o życie – ale tego nie jestem pewien. (…). Ajdik pod wozem, w okolicach godz. 18.00 naszego czasu”.
Kolejny lakoniczny zapis ludzkiej tragedii…
Wczoraj wieczorem amerykański Departament Obrony oficjalnie potwierdził śmierć Nouv oraz jeszcze jednego żołnierza US Army – 30-letniego sierżanta Erica Lawsona.
Sojusznicy…
Osiem lat temu zaproszono mnie na uroczyste przekazanie sprzętu plutonowi saperów armii irackiej. W roli donatora wystąpił sam dowódca polskiego kontyngentu w Iraku, po drugiej stronie też nie zabrakło generalskiej szarży. Słowem, oficjałka – nie lubię takich imprez, ale akurat tego dnia nie było w Diwaniji nic innego do roboty.
Nim doszło do zasadniczej części, w towarzystwie polskiego sapera obszedłem część placu manewrowego, na której wyłożono przeznaczony do przekazania sprzęt. Poza typowo wojskowym asortymentem, były tam również lśniące nowością agregaty prądotwórcze, elektryczne piły do cięcia metalu i całe walizy innych narzędzi, przydatnych przy pracach inżynieryjnych.
- Wypas… – komentował mój towarzysz, nie ukrywając przy tym profesjonalnej zazdrości.
I złości, o której powodach usłyszałem chwilę później.
- Za parę dni większość tego sprzętu trafi na hadżi – tłumaczył mi ów saper. – Dobrze, że to nie za nasze, tylko amerykańskie pieniądze – dodał.
Nie wiem, czy urządzenia – które jakiś czas później widziałem na straganach w centrum miasta – pochodziły akurat z tego przekazania. Ale nie miałem wątpliwości, że to sprzęt z wojskowych darów.
Tak oto po raz pierwszy, na własne oczy, przekonałem się, czym jest owa legendarna rozrzutność Amerykanów. I jakie przekręty towarzyszą pakowaniu pieniędzy w budowanie lokalnych, sojuszniczych sił bezpieczeństwa.
Minęły lata i… nic się nie zmieniło.
Kilka dni temu Transparency International opublikowała swój doroczny raport, z którego wynika, że Afganistan cieszy się wątpliwą sławą najbardziej skorumpowanego kraju świata. I tak już od kilku lat. Do czego pośrednio przyczyniają się sami Amerykanie.
Co o tym sądzicie?
Ramadan – będzie spokojniej?
Taka nadzieja już od lat – rokrocznie – świta w głowach wielu zachodnich żołnierzy, gdy w Afganistanie (a wcześniej w Iraku), nadchodzi dziewiąty miesiąc kalendarza księżycowego. Święty dla muzułmanów okres, który wyznawcy Allaha powinni wypełnić postem i modlitwami.
W tym roku wypada on na 9 lipca – 7 sierpnia.
Dotychczasowa praktyka nie pozostawia jednak złudzeń – Ramadan nie powstrzymuje rebeliantów przed działaniami zbrojnymi. I nie jest to żadna aberracja współczesnych bojowników. Dość wspomnieć bitwę pod Badr z 623 roku., gdzie na czele muzułmańskich wojsk stał sam Mahomet. Albo bliższy nam historycznie atak Egiptu i Syrii na Izrael sprzed czterdziestu lat.
Wśród wyznawców Islamu nie brakuje zwolenników poglądu, że Ramadan to idealny czas na prowadzenie „świętej wojny” (sam Koran nie daje na ten temat żadnej odpowiedzi).
Co gorsza, motywacje religijne nie są jedynymi, pchającymi Afgańczyków do aktów przemocy. Przedwczoraj, we wsi Laghawi – leżącej w prowincji Ghazni – doszło do eksplozji w meczecie. Jak mówi Mohammad Qasim Desiwal, gubernator dystryktu Andar, rebelianci zdetonowali ładunek po wieczornej modlitwie. W wybuchu ranny został tamtejszy iman i dwie inne osoby.
Czyżby w Afganistanie nie było już świętych miejsc?
Zamiast słów – kilka (świetnych) zdjęć
Adama Roika, szefa zespołu Combat Camera, na zAfganistanu.pl nikomu przedstawiać nie muszę. Kilka dni temu moje archiwum wzbogaciło się o kolejne zdjęcia Adasia. Co prawda mają już kilka dobrych tygodni, ale lepiej późno niż później – gdzie jak gdzie, ale na tym blogu, dla takich fotografii, musi się znaleźć miejsce.
Tych, którym mało, zapraszam na blogowy fanpejdż na Facebooku.