“(Nie)potrzebni” w dobre ręce

No to powodzenia!/fot. Marcin Ogdowski
Czas nadrobić zaległości (tak, tak – biję się w piersi) – i zorganizować konkurs dla najwierniejszych Czytelników – blogowiczów.
Trzy egzemplarze “(Nie)potrzebnych” trafią do tych osób, które w najbardziej przekonujący sposób napiszą w komentarzu, dlaczego akurat one powinny otrzymać książkę.
Macie czas do przyszłego wtorku.
PS. Oczywiście, książki będą z dedykacją.
“Tragedia i chwała Afganistanu”

Wszystkie fotografie powstały w latach 1980-89.
Pisałem już o tej książce – o tym, że grupa zapaleńców zabrała się za przetłumaczenie i wydanie tej znakomitej rosyjskiej pozycji, poświęconej “radzieckiej odsłonie” afgańskiego konfliktu. Paweł Kalinowski, żołnierz Wojska Polskiego i sprawca całego zamieszania, poinformował mnie, że prace redakcyjne zostały już zakończone. I wręczył ogromną cegłę, w której od kilku dni pasjami się zaczytuję.
Wcześniej znałem tylko fragmenty “Tragedii…” – całość utwierdza mnie w przekonaniu, że to lektura obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych konfliktem w Afganistanie. Szczerze mówiąc, nie sposób zrozumieć jego najnowszej odsłony, bez znajomości faktów zebranych przez autora, rosyjskiego generała Aleksandra Lachowskiego.
Korzystając z okazji, chciałbym zaprezentować Wam nieco ilustracji z “Tragedii i chwały Afganistanu”. Dlaczego tu? Bo to doprawdy ciekawa lekcja historii, zwłaszcza gdy skonfrontujemy te fotografie z setkami innych zdjęć, zamieszczonych na tym blogu.

Desant na pancerzu - sytuacja nie do pomyślenia w "isafowskiej" odsłonie konfliktu

Co nieco o wyposażeniu...

... i luźnym podejściu do regulaminowego ubioru.

Dość przypomnieć zarzuty wobec Polaków, że "ubierają się jak partyzanci"

Niemal identyczne zdjęcia powstawały dwadzieścia lat później

Tak jak niezmiennie brutalny pozostał afgański klimat, dający w kość zbrojnym obcokrajowcom.

Nie zmienił się też przeciwnik - partyzancki styl walki i podstawowe wyposażenie.

Radziecka interwencja skończyła się tak - grupa żołnierzy opuszczająca Afganistan. NATO ma do domu znacznie dalej - "na kołach" wycofać się nie sposób.../wszystkie fotografie udostępnione przez Wydawcę
To już historia, część I
Ganer tuż przed wyjazdem na patrol, Ghazni, październik 2013/fot. Marcin Ogdowski
Kilka tygodni temu obiecałem Wam serie zdjęć podsumowujących pięcioletnią obecność polskich żołnierzy w prowincji Ghazni. Oto pierwsza z galerii.
Kolejne będą się pojawiać sukcesywnie, pomiędzy wpisami dotyczącymi bieżących wydarzeń. I tak do grudnia.
Postaram się, by każda z nich miała swój motyw przewodni – dziś będą to twarze pełniących służbę żołnierzy. I emocje, które można z nich odczytać.
Kierowca Rosomaka, po dotarciu do bazy Moqur, luty 2012/fot. Marcin Ogdowski
Członek patrolu pieszego w okolicach bazy Warrior, luty 2012/fot. Marcin Ogdowski
Członek patrolu ZB Bravo po dotarciu do bazy Moqur, marzec 2012/fot. Marcin Ogdowski
Rotacja medyczna kontuzjowanego żołnierza, gdzieś między Ghazni a Bagram, marzec 2012/fot. Marcin Ogdowski
Chwila przerwy podczas patrolu ZB Charlie, okolice Ghazni, październik 2013/fot. Marcin Ogdowski
Wcale nie musi być tak źle

Załadunek "siedemnastki" na pokład Rusłana - lotnisko Bagram/fot. Waldemar Młynarczyk, Combat Camera DO RSZ
Obowiązki przekazane – XIV zmiana oficjalnie kończy swoją działalność. Po ponad siedmiu miesiącach żołnierze gen. Cezarego Podlasińskiego wracają do domów, ustępując miejsca kolegom z „piętnastki”.
Panie i panowie ostatniej zmiany – powodzenia!
Wracającym przyjdzie się teraz zmierzyć z codziennością w kraju. Kontynuując wątek z poprzedniego wpisu – także z agresją i wrogością części społeczeństwa.
Głowa do góry, weterani! Na pocieszenie mam dla Was pozytywną historię, która wydarzyła się kilka dni temu.
„Panie i Panowie weterani. Ktoś jednak o Was pamięta i ktoś za Wami się wstawia” – napisał w komentarzu Roman. „Moja 15-letnia córka, słysząc od nauczyciela, o ‘polskich najemnikach z Afganistanu’, wstała, wygarnęła mu, że w jej obecności nikt nie będzie obrażał polskich żołnierzy, i z hukiem wyszła z klasy. Może niewiele, ale z drugiej strony myślę sobie, że to niewiele jest i tak wszystkim, co mogła na tę chwilę zrobić…”.
I dalej Czytelnik blogu pisze:
„Jutro idę do dyrektora, który w rozmowie telefonicznej ze mną stwierdził, że: ‘takie zachowanie jest niedopuszczalne i coś musimy z tym zrobić’. W tej kwestii się z nim zgadzam i w związku z tym będę oczekiwał od nauczyciela przeprosin na forum klasy – zarówno dla córki, jak i dla Was.
Szlag trafia, gdy słyszę, czego dziś ‘uczy się’ dzieci…”.
Skontaktowałem się z autorem komentarza, który opowiedział mi ciąg dalszy tej historii.
„(…) Efekt jest taki, że nauczyciel ma na najbliższej lekcji przyznać się do ‘pomyłki’ i (…) zrobić lekcję o historii udziału Polaków w misjach pokojowych (zwłaszcza w tych najnowszych). (…) A w przyszłym roku szkoła spróbuje zorganizować u siebie Dzień Weterana”.
I to się nazywa pozytywny finał. Bohaterce całego zamieszania gratuluję obywatelskiej postawy, ojcu zaś – odważnej córki. Parafrazując znane powiedzenie: „duch w młodzieży nie ginie”.