Trudny powrót do domu
„Dlaczego on mnie bije!?” – taki tytuł nosił mail, którego otrzymałem kilka miesięcy temu od żony żołnierza jednej z poprzednich zmian. Nie opublikowałem go wówczas, choć z taką intencją został do mnie wysłany – miał być przestrogą dla innych kobiet, których mężczyźni wracali z afgańskiej wojny.
Dziś żałuję, że wtedy zabrakło mi wyobraźni. A sprawę uznałem za zbyt intymną. Kilka dni temu jedna z użytkowniczek forum poskarżyła mi się w sposób, który brzmiał niemal tak samo, jak pierwsze zdania wspomnianego listu: „Wrócił i jakby mnie nie zauważał. Znika na całe wieczory, wybierając towarzystwo kumpli z jednostki. W domu pojawia się nad ranem, skacowany…”.
Poszedłem tym tropem i znów miałem wrażenie deja vu. „Gdy go spytałam, czy ma jakiś problem i jak mogę mu pomóc, zaperzył się i stwierdził, że wszystko jest ok. Po prostu, potrzebuje teraz towarzystwa kumpli” – relacjonowała mi forumowiczka. Tak, jakby cytowała ów list…
„Zaprzeczenie to postawa charakterystyczna dla pierwszej fazy wojennej traumy. Tutaj o diagnozę może się pokusić jedynie wykwalifikowany psycholog lub psychiatra” – pisałem przed siedmiu laty, gdy polska armia na poważnie zetknęła się z problemem PTSD. „Lecz później jest już coraz gorzej – choroba obnaża swoją postać, stając się widoczna także dla laików. W fazie drugiej weteran odwraca się od najbliższych – coraz później wraca do domu, byle tylko jak najwięcej czasu spędzić z kolegami, którzy dzielili z nim te same wojenne doświadczenia. Lecz i to nie wstrzyma eskalacji. Coraz częstsze problemy ze snem i nadmierna nerwowość napędzają agresję, popychają w alkoholowy nałóg. Pod koniec tej trzeciej już fazy pojawiają się myśli o samobójstwie”.
Z czego konkretnie bierze się PTSD? Amerykanie, którzy problemem zajmują się od lat, wskazują na trzy podstawowe przyczyny: śmierć kolegów, widok zabitych (bądź zabijanych) cywilów oraz urazy własne.
Szacuje się, że na powojenną traumę cierpi nawet 30 proc. wracających z wojny żołnierzy.
Przez Irak i Afganistan przewinęło się do tej pory 20 tys. Polaków, co oznacza, że problem może dotyczyć 6 tys. osób. Tymczasem MON mówi o kilkudziesięciu, zaś wojskowi psychologowie i psychiatrzy – o kilkuset przypadkach.
„Wojenna trauma potrafi być wyjątkowo wredna. Czasem ujawnia się bardzo szybko – po kilku dniach lub tygodniach. Nierzadko jednak przyczaja się gdzieś na granicy świadomości na długie lata” – czy te słowa, napisane przeze mnie przed laty, wyjaśniają tę polską specyfikę?
Tylko częściowo. Bo choć mamy i szpitalne oddziały, i odpowiedni personel, system działa tak sobie.
- „I jak było?” – spytał mnie na wejście takim tonem, jakbym wrócił z wieczoru kawalerskiego – relacjonuje swój pobyt u psychiatry Marcin, oficer, który służył podczas trzeciej, najtrudniejszej zmiany w Iraku (zginęło wówczas 10 Polaków, kilkudziesięciu było rannych). – Co miałem mu mówić…?
Obligatoryjna, pomisyjna wizyta skończyła się po dwóch minutach.
Niemniejszym problemem jest również nastawienie samych żołnierzy, którzy wstydzą się swoich problemów. I boją się tego, że mając łatkę świra, stracą robotę.
Tak nie powinno być.
MON winien zrobić wszystko, by żołnierze nie bali się leczenia. I mieli poczucie, że uzyskają fachową pomoc. Weterani i ich rodziny nie powinni się opierać i oszukiwać. Alkohol nie rozwiąże problemu, ryczenie w łazience i zaklinanie rzeczywistości („za chwilę mu przejdzie, muszę wytrzymać”) – też nie.
„Nie ignorujcie żadnych sygnałów! Tego, że Wasz facet kuli się na niespodziewany dźwięk, a podczas spaceru nerwowo się rozgląda. Że jeździ jak wariat. Nie łudźcie się, że po paru tygodniach odchoruje Afganistan i znów będzie subtelny w łóżku. No i że wróci mu zainteresowanie dla dzieciaka, który kiedyś był jego oczkiem w głowie, a którego teraz jakby nie widział. Niech Was martwi to, że sprzedał kopniaka psowi, zwyzywał sprzedawczynię w sklepie, a warstewka kurzu na meblach doprowadza go do szału (…)” – pisze autorka wspomnianego na początku listu. „Bo później będzie gorzej”.
A być może nawet tragicznie. Jak szacuje Victor Montgomery – weteran wojny w Wietnamie i autor książki “Healing Suicidal Veterans” – do tej pory samobójstwo popełniło 100 tys. byłych żołnierzy US Army, biorących udział w wietnamskim konflikcie…
W filmie “Bitwa o Irak” jest ten problem świetnie pokazany na żołnierzu US Army.
To jest straszne i mam nadzieję, że tego nie przeżyje, a mój mąż niedługo wraca z afganistanu. Pozdrawiam wszystkie rodziny żołnierzy pracujących w tak trudnych warunkach.
polecam film ‘ODWAGA I NADZIEJA”
Oby naszych to ominęło.
No niestety – człowiek to nie cyborg czy robokop.
Ale nie tylko silna psychika jest potrzebna, ale przede wszystkim właściwe podejście żołnierza do tego co tam się dzieje.
Trzeba po prostu wyłączyć pewne instynkty.
Może to nieładne co teraz napiszę ale bycie bezdusznym i bezuczuciowym skur… pomaga przetrwać i nie oszaleć.
Moj postanowil zostac dluzej , zadzwonil , nie uprzedziwszy mnie o tym i nie skonsultowawszy ze mna tej decyzji, potem przestal pomagac finansowo (mam teraz b,trudna sytuacje) i zazadal rozwodu po jakims czasie…jestem bez meza, bez kasy i bez nadziei. Nie chce ze mna rozmawiac, po porstu nagle mi znikl, po osmiu latach…Jak sie czuje- mozecie sie domyslac.
“Co dzień czuję rękę śmierci
Ona wciąż otula mnie,
Lecz na razie jej uciekam
Nie chcę by objęła mnie.
Wszystko dla mnie jest odrazą
Każdy dźwięk i za mną człek
Taki strach paniczny gorzki
Rozpierdala w środku mnie”.
st. szer. zaw. Dariusz G.
http://www.nerwica.com/ptsd-po-wojnie-t14793.html
http://4combat.pl/php/index.php?option=com_content&task=view&id=20&Itemid=13
http://gadzetomania.pl/2010/01/15/wojsko-pracuje-nad-skanerami-mozgu-majacymi-pomoc-zolnierzom-w-zdiagnozowaniu-i-leczeniu-ptsd
http://www.dobradieta.pl/forum/viewtopic.php?t=16545
http://archiwum.polityka.pl/art/zabite-dusze,356298.html
Na bieżąco:
http://www.990px.pl/index.php/2010/10/25/tymczasem-w-afganistanie/
zdjęcie 32 – jak to mowia czasem w wojsku “I wszystko jasne”
zdjęcie 24 jest źle podpisane, bo nie chodzi o gaj pomarańczy a o gaj z granatami, sprostowanie w http://www.boston.com/bigpicture/2010/09/afghanistan_september_2010.html , ostatnie zdjęcie tj. 47 wyraźnie napisane POMEGRANATE, jeśli to brzmi jak ORANGE to się nie czepiam, ale wygląda jak granat:)
Kolejny powód do tego, żeby każdego chętnego do wstąpienia do woja jak najszybciej odwieźc od tego zamiaru.
(Zapewne znowu zostanę skrytykowana za swoje poglądy, ale co tam! Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie, byleby robił to w sposób kulturalny.)
Skrzypczak – podobno generał ma na to prostą receptę – żołnierz sie nudzi, żółnierzowi głupoty chodza po głowie. Wystarczy częsta musztra, czyszczenie broni, spanie, jedzenie i dobre wys..nie. Prawda jakie to proste ?
Musztra, czyszczenie broni, spanie, jedzenie……a co potem ?
Po powrocie do domu i tak masz człowieka skrzywionego na całe życie (bez obrazy).
Może i u Amerykanów i Brytyjczyków istnieje jakiś system pomocy dla weteranów wojennych, a może po prostu to tylko ” pic na wodę “, bo i jak pomóc człowiekowi, który widział wojnę i brał w niej czynny udział.
A z drugiej strony trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: kiedy i po jakiej wojnie, armia interesowała się człowiekiem, który opuścił jej szeregi…on już spełnił swoją rolę, niech sobie sam radzi – smutne, ale chyba takie podejście cały czas funkcjonuje i raczej na pewno będzie dalej funkcjonowało.
Naprawdę ciekawy temat.
najwarzniejsza jest teraz rola rodziny przyjaciół sory ale tak jest nieliczcie na państwo ani armie macie tylko siebie co do kolegów z wojny musicie sobie powiedzieć prosto w twarz o problemie jaki was trapi bo potem będzie tylko gorzej niezgrywajcie kozaków jacy to oni nie sa odporni spróbujcie znaleść sobie jakieś zaniteresowanie nie myślcie o kłopotach wyjedzicie gdzieś najwarzniejsze to ich nieodrzucać
Trzeba nagłosnić to w mediach może to coś da
na bieżąco:
http://www.rp.pl/artykul/554622-Polacy-ujeli-asa-wsrod-talibow.html
myślę że jednym z największych problemów w tym problemie jest niemożnośc przyznania przed samym sobą że coś się dzieje, jakieś fałszywe przecież poczucuie wstydu = jak się przyznać przed żoną, że coś …przecież mężczyzna,wojownik, żołnierz – musi byc silny. i blokada psychiczna że najbliższe osoby uznają go za słabeusza. zawsze w życiu najważniejsza jest rozmowa, szczera, nawet jak boli. inaczej nigdy nikomu sienie pomoże., bo żeby pomoc była skuteczna osoba musi chcie ją prezyjąc, czasem nawet poprosić o nią, inaczej to d… najwazniejsze chyba jest dać takie wsparcie, żeby uwierzyli że moga nam powioedzieć, tylko czasem przy takim “pancerzu” jakim sieotaczają jest to praktycznie niemożliwe.
Nie chcę się powtarzać ale ta sprawa nadal nie daje mi spokoju…
Zaczęło się od braku kontaktu w listopadzie (sam początek VI zmiany) ostatni telefon był właśnie na początku tego miesiąca. Mimo braku kontaktu cierpliwie czekałam, choć brak odzewu na moje maile, wiadomości, zatruwały mi życie i mnie samą do szpiku kości… Zawsze jednak udało mi się znaleźć jakąś wymówkę, żeby go sama przed sobą usprawiedliwić… A to stres, strach, inny świat, a może lepiej mu znieść wyjazd kiedy nie ma kontaktu… Ciągle oszukiwałam sama siebie że niedługo wróci, będzie znowu pięknie, wszystko będzie jak dawniej. Ze stresu schudłam 6 kg, wpadłam w anemię… Odezwał się z Kirgistanu podczas sławnych problemów z przerzutami. “Niedługo bede w domu, czekasz na mnie jeszcze?” – jak mogłabym nie czekać, w końcu nie da się zapomnieć pięciu lat ot tak. Po w/w mailu i kilku innych tego samego dnia znów zapadla cisza. Od innego żołnierza przypadkiem dowiedziałam się że wrócili tą samą turą. Jednak z jego strony nadal cisza. Znów usprawiedliwianie- przecież musi sie oswoić ze zmianą. Pewnego wieczoru dostałam sms-a który krzyczał “nie radzę sobie”. Próbowałam go wesprzeć, ale w momencie gdy to zauważył od razu się wycofał. Dalszy kontakt był zdawkowy, w oóle nie umieliśmy sie dogadać. Przed misją potrafil mi rozwiązać głupi psychotest smsowo, po powrocie coraz częściej mówił że jestem dziecinna. Wpędzilo mnie to w myslenie czy to na pewno ja się nie zmieniłam. Duży, duży błąd. Moja zmiana była, owszem, jego misja zniszczyła również część mnie. Kiedy doszło do spotkania, po pierwszym dniu przepłakałam godzine w łazience. Dotarło do mnie wreszcie dlaczego jest jak jest. Nerwowe rozglądanie się w tłumie, tiki nerwowe, pech chciał, że w miejscu w którym siedzieliśmy wieczorem rozbiła się szklanka… Nerwowy odruch na dźwięk lecącego samolotu i narzekanie, ciągłe narzekanie.. Spędziliśmy ze sobą dwa najdłuższe dni w moim życiu, głównie milcząc. Zachowywaliśmy się jak dwoje obcych sobie ludzi. Milczenie przerywały krótkie gadki na temat misji, nigdy jednak nie mówił o sobie, bardziej ogólnikowo. W odróżnieniu do tego co zawarte we wpisie wyżej, on unikał ludzi z którymi tam był. Agresja (choć tłumiona) również się pojawiała, nigdy jednak nie była kierowana w moją stronę. Od naszego spotkania minęło ponad 3 miesiące, od jego powrotu prawie pół roku, jestem obecnie w nowym związku,jednak nadal do końca nie pogodziłam się z tym co się stało. Misja odebrała mi najważniejszego człowieka mojego życia,a ja ciągle tęsknie za tym,który już nigdy nie wróci. Brakuje mi jego uśmiechu, humoru, życiowego optymizmu, szaleństwa, całego jego. Z przeszłości została mu tylko miłość do gór.. Podczas naszego spotkania usłyszałam: “Czuje sie jakbyśmy poznali się przez internet i to było nasze pierwsze spotkanie, jakbyśmy się nie wcześniej nie znali”. Coś w tym było, nie znałam człowieka który stał obok mnie, chyba nigdy już o nie poznam, mam tylko nadzieję że żal który żyje kiedyś zniknie, że ktoś w końcu wyciągnie mi nóż z serca…
Dlatego zawsze będę powtarzać do znudzenia, dziewczyny, czekajcie ale w tym czekaniu pamiętajcie o sobie, zwracajcie uwagę na każdą zmianę w zachowaniu, ale nie zatracajcie się i nie usprawiedliwiajcie,nie oszukujcie siebie, lepiej oswoić się z myślą że będzie źle niż dostać nagłego kopa od rzeczywistości.
pozdrawiam wszystkich,
Kamila.
KA-mila.
Może trafiłaś na odpowiedzialnego Żołnierza?
Może tak bardzo kochał, że nie chciał Cię skrzywdzić?
Może jak wdepnął w szambo zrozumiał, że towarzyszem dalszego życia będzie jedynie smród…?
Może…, pozostały wątpliwości…
Nawet twardziele po powrocie są innymi ludźmi… minimum przez pierwsze dwa miesiące…
Nikt nie zagwarantuje nawrotów objawów…
Syndrom Misji każdy Misjonarz ma we krwi… to trwa 20 lat … czasami do kresu dni…nawet w przypadku, gdy dalsze życie przebiega bezproblemowo…
Ogladały oczy moje…
pozdrawiam Panią_Ka
ps
…przyjdzie dzień… spotkacie się znowu… na pewno!
Zaryzykujesz?
Trzeba być twardym jak stal i mieć SERCE by się udało…
I to z obu stron!
Znam przypadki udane.
” …są w życiu chwile, w których trzeba podjąć ryzyko i dać się ponieść szaleństwu…”
Paulo Coelho
Casium- dziękuję, znowu spowodowałaś u mnie potok łez
Rozsypałam się na milion kawałków i nadal kilku z nich nie znalazlam… Wiem że on chce wyjechać znów, nie wiem kiedy i nie chce wiedzieć, czuje że nie zniosłabym takiego koła zdarzeń podobnych, wyjazd-rozsypka-znowu wyjazd i koło sie zamyka.
Chcę wierzyć że jest tak jak piszesz,jednak z każdym dniem jest coraz trudniej.
Patrzę na zdjęcia sprzed wyjazdu i po i znowu sie rozsypuje. Nadal nie umiem sobie nawet wyobrazić mojego życia bez jego udziału w nim.
Obawiam się jednak że tak jak wspomniałaś może się zdarzyć że spotkamy się znów przypadkiem tak jak to było w dzień kiedy sie poznaliśmy jak i wtedy,kiedy czas długi temu nasz kontakt się urwał, czlowiek ten zniknał z mojego życia i nagle zjawil sie nie wiadomo skąd mówiąc- wyjeżdzam. Zdaje sie że on nie ma pojęcia o tym, co się ze mną dzieje, ale jednak jakby wiedział i uciekał od tego. Przeznaczenie- jak mówią- ma swój plan, oby w tym swoim planie trzymało go ode mnie jak najdalej… Rozumiem że zabijanie jest wpisane w zawód żołnierza, ale ja kolejny raz nie chce być martwa za życia.
pozdrawiam
Ja jestem synem żołnierza. Mój ojciec był sierżantem w MSW. Każdą wywiadówkę przyjmowałem na baczność. Spóźnienie wieczorem to ćwiczenia, kara to klęczenie na grochu z rękami do góry. O laniu do krwi nie wspominam bo po co. Jeszcze dostałem ochrzan że zabrudziłem dywan krwią. ITP ETC. I tak do 20-tki zanim się nie wyniosłem z domu. Jak czytam o PTSD i objawach to tak jak bym widział siebie. Nerwowy, nie śpię w nocy, potrafię zwyzywać ekspedientkę albo faceta na ulicy. Uderzyłem żonę. A przecież na wojnie nie byłem. Może PTSD to nie tylko wynik urazów życia na wojnie, ale w ogóle życia w wojskowym drylu. Znam kilku żołnierzy – kolegów z dzieciństwa. Ich synowie ehhh – ja to widzę, tak samo jak poznaje pijaka i narkomana ;/ I co wy na to ?
Syn- z punktu widzenia psychologii masz inny problem i nie nazywa się on PTSD, ale w równej mierze potrafi zniszczyć życie.
Gdybyś chciał uzyskać informacje na ten temat pisz:
imie_nazwisko@onet.pl
Syn, a ja jestem córką żołnierza, i nie narzekam:)
Powiedzieć można, że jestem jak syn, którego nie ma:)
Na ryby, na piwo i w ogóle się popierduchę pociśnie jeśli trzeba,
wiadomo wszystko ma swoje granice, a co do spóźniania się to ja dziękuję za wyrobienie nawyku punktualności we mnie, u nas za każdą minutę spóźnienia był dzień bez chłopaka, także człowiek się pilnował, i do dziś mnie denerwuje jak ktoś się spóźnia, o grafiku obowiązków wspominać nie będę, ja na wszystko patrzę przez pryzmat nauki, w końcu WOJSKO to życie:)
Kamila, jestem w sumie w podobnej sytuacji, tyle, ze czekam na rozwod, o ktory poporisl mnie moj maz- ktory nie chce miec ze mna zadnego kontaktu. Oczywiscie, jestem w strzepkach, choc wszystko sie psulo bardzo dlugo i tez weszlam w nowy zwiazek, jednak kiedy mysle o Nim, rozsypuje sie na milion kawalkow. Moje zycie bylo jego zyciem, moje mysli byly jedgo myslam, wydawalo nam sie, ze bylismy dla siebie stworzeni, jednomysli, zawsze podobnie na wszystko reagowalismy…ale na misji zaczal mnie wyzywac, unikac, obrazac, az w koncu padly slowa: nie chce spedzic reszty mojego zycia z Toba, jestes najgorsza rzecza, jaka mnie w zyciu spotkala.
Tak nie mowi odpowiedzialny zolnierz. ktory chce ukochana przed czyms uchronic, nie.
Tu nie porownuje naszej sytuacji ( w tym miejscu), ale nadal cierpie i staram sie uszanowac jego decyzje, choc on nie usznowal nie tylko faktu, ze na niego czekalam poltora roku, ale i mnie samej.
Innymi slowy, w d…mial, ze na niego czekalam, ze przygotowalam dla nas mieszkanie, ze pisalam maile (codziennie, zeby sie nie czul oddalony za bardzo), nie prosilam go o pieniadze (ktore zrezsta mi wydzielal), itp.
Ech, takie zycie.
trzymam za Ciebie kciuki, za Twoja sile i zdrowie psychiczne i emocjonalne.
A o Nim nie zapomnisz, ja o Nim nie zapomne i nie przestane go kochac, bo byl miloscia mojego zycia, ktora zdeptala moje uczucia – ale shit happens.
Pozdrawiam cieplo.
witam wszystkich serdecznie…ja juz niebawem wracam,raptem pare dni i njie ukrywam,ze ciezka to byla misja,chocby z tego powodu,ze odeszlo od nas tylu wartosciowych chlopakow,tylu rannych…ale najwiecej zalezy od nas samych jak podchodzimy do zycia..ja uwielbiam je i probuje czerpac z niego jak najwiecej..staram sie byc dobrym czlowiekiem i staram sie nie ranic ludzi spotkanych na swojej drodze ..na misji jestem juz 3 raz i moze po pierwszej troche zmian bylo,ale pozniej wszystko wrocilo do “normy”..a Ci chlopacy co piszecie,ze sie tak zmieniaja,to moze po prostu oni tacy sa,a byli kims innym przed wyjazdem..nie wiem,nie jestem az tak madry by wiedziec takie rzeczy..najwazniejsze dla Was dziewczyny,to podniesc sie z kolan i isc do przodu,trzymac w sercu swoich bylych(ale gleboko,bardzo gleboko)i korzystajcie z zycia,bo ono jest jedno i szkoda czasu na uzalanie sie…wielu chcialo by miec taka szanse……
PTSD – zespół stresu pourazowego, stres pourazowy, stres pourazowy typu 1., stres pourazowy typu 2., stres wojenny – trochę nazw i klasyfikacji jest. Boli. Kiedyś dotarło do mnie, że opisany, poznany; da się z tego wyjść. Już nie boli:)))
@23
tara,
jest mi o tyle łatwiej, że nie byliśmy małżeństwem i o tyle trudniej, że on NIGDY mnie nie obraził, nie uraził, nie zrobil nic złego za co mogłabym go choć trochę, dla siebie samej- znielubić. On się po prostu odsunął, zamknął się w sobie i nie jestem w stanie do niego dotrzeć. Schowałam go głęboko w sercu tak jak napisał adasiraq i próbuję stanąć na nogi, iść dalej i przestać żyć przeszłością, bo to do niczego nie prowadzi. Czasem wraca myśl o nim, o nas, o tym co minęło i nic na to nie poradzę. Nie walczę z tym, czas jest najlepszym lekarstwem, im więcej go mija tym lepiej mi na duszy. Wierzę że już niedługo ta historia będzie już tylko- mimo wszystko- dobrym wspomnieniem.
Tobie życzę tego samego, dużo, dużo siły i odwagi na pokonywanie dalszych przeszkód. “Uszy do góry!” )
Gdybyś chciała pogadać, wyżej podałam swój mail, możesz pisać o każdej porze.
pozdrawiam
“Odpędź czarne myśli, dość już Twoich łez, niech to wszystko przepadnie we mgle !”
Do SDMu zawsze będę miała słabość
ja powiem tak po powrocie z V zmiany moje zycie ..kurde zmienilo sie zawsze mowie i mowielm ee tam mnie to nie tyczy ale ni emoge sie oszukiwac..nie spalem po nocach ..wyciszony (nie uderzylem zony) nie robilem awantur ..ale przebywalem z kolegami ktorzy byli pilismy nie duzo ale spotkani abyly temat misja nic innego..moje malzenstwo jest w trakcie rozwodu..ale jeszcze jedno zazdroszcze tu tym ktorzy mieli wsparcie moja zona okradla mnie i nie wpsierala zniszczyla wszytskie plany jakie mialem ..do tego ma kogos..prosilem ja o kontak ..tel..nic..poradzilem sobie..tak mysle..ale teraz zostalem sam..dzieci moje ..zabrala ..zabrala wszytsko co kocham..:/ po misji moje zycie zmienilo si eo 180 stopni ..nie tu opowiadac co sie dzialo ..nie mam sie komu wygadac zaczynaja sie problemy …w pracy …ma gdzies juz wszystko!!!!! do tego wspomnienia misja..sny itp..cos walnie boje sie ..jest tragedia ..gorzej niz myslalem .moj zona ..mieszkalismy razem wychodzial nie wracala …opiekowalem sie dziecmi caly czas zawalałem prace:/ puszcza sie wstyd.. a ja po misji zamiast zrealizowac swoje marzenia…jestem prawie na dnie….. (((((((((
PSD to poważny problem, który MON, jak każdy inny problem marginalizuje. Ale powiedzmy sobie szczerze, nie mamy w wojsku psychologów, którzy uporaliby się z tym problemem. Dlatego nie chcą chodzić, bo nie mają po co. A poza tym, który z nich przyzna się, że coś się w nim zmieniło, że coś pękło, że coś nie tak? Niewielu jest takich, bardzo niewielu. A szkoda. Bo rozmowy z dobrymi psychologami, zarówno na misji, jak i na miejscu, uratowałyby niejeden związek. Zaoszczędziły masę łez i bólu.
Dziewczyny, tak naprawdę każda z nas może być w tej samej sytuacji. Na swoich partnerów wybrałyśmy żołnierzy. Tylko czy my jesteśmy dla nich równie ważne jak oni dla nas? Bo odejść zostawić jest najprościej, ale dać sobie pomóc to dopiero wyzwanie, które niestety przerasta wielu.
cywilizowani ludzie przed wyjazdem(swoim lub partnera)na misję zazwyczaj byli po obejrzeniu”urodzony 4 lipca”i wiedzieli do czego TO prowadzi i teraz nie pyszczą że”miało być tak pięknie”
xx…
mam rozumieć,że temat misji jest Ci obcy?
a może nie masz rodziny?
-kogoś kto by z nadzieja i optymizmem patrzył na Waszą wspólną przyszłość?;>
wiesz ‘cywilizowani ludzie’ czytają nie tylko oglądają a mimo teoretycznej wiedzy życie czasem zaskakuje…
i jeszcze jedno – cywilizowani ludzie dyskutują a nie pyszczą -poczytaj o tym -warto
mój mąż wraca z trzeciej misji, czy się zmienił ?? niewiem i nie będę tego wiedziała dopóki go nie zobacze, nie spojrze w jego oczy i nie usłysze jego głosu. Wiem ze przeżył trudne chwile przez te pół roku, a ja jedyne co mogę mu dac to moja miłośc i wsparcie, nie licze na pomoc wojska bo spotkania z psychologiem to kpiny, kiedy wracał z poprzedniej misji poszedł na takie spotkanie pani psycholog spytała czy to pierwsza misja kiedy usłyszała że nie stwierdziła ze rozmawia z doswiadczonym żołnierzem i olała temat. Czy tak ma wygladać pomoc wojskowych psychologów?? Wiem że ja mojemu męzowi jestem więcej w stanie pomóc niż taki pseudo psycholog, godziny rozmów wspólnie spędzony czas, wiem ze dla niego to znaczy bardzo duzo, i że to mu pomaga.
jeśli pyszczę więc nieobcy,to czy mam rodzinę ma się chyba odwrotnie do zabranego przeze mnie głosu niż ci się wydaje,cytowanie wielu lektur chyba uprawniałyby do ostrzejszych i mniej cenzuralnych porównań,
Oh przepraszam więc, że ośmieliłam się PYSZCZEĆ jakież to niedorzeczne mieć uczucia ! ;]
Pani_Ka- prosze nawet nie brac do siebie co tu pisze ,,xx,,trzeba byc zwyrodnialcem chyba by tak myslec ,nic wiecej nie napisze bo mi niewolno gdyz mam kulture slowa.
Zoooska,
spokojnie przez ostatni rok odkąd czytam bloga pojawiło się już tylu “zarazków”, “krewetek”, “iXików” i innych dziwnych stworków próbujących wprowadzić zamęt, że już nic mnie nie dziwi, podchodzę do nich z przymrużeniem oka ) To tylko frustraci, którzy brak odwagi by krzyczeć w twarz rekompensują sobie na forach, bo w internecie przecież można być każdym
pozdrawiam ;]
NIe dajmy się marnej prowokacji jakiegoś pana, który schowal się za “x-ami” i w ciepłych kapciach, pełen frustracji, siedzi w domu i klepie w klawiaturę co mu do głowy przyjdzie. Taki człowiek w kontakcie “face to face” ma zazwyczaj zero do powiedzenia… bo się boi, bo brak mu odwagi… bo nie zna tematu, w którym się wypowiada… Łatwiej mu anonimowo zaczepiać i szkalować innych w świecie wirtualnym, bo w realu- już nie jest tak łatwo…
Mam pytanie do ogółu, związane z tematem (?):
Jak zostać psychologiem wojskowym?
Próbowałam znaleźć jakieś informacje na ten temat ale poszło dość nieudolnie.
Pani_Ka,
aby zostać psychologiem w wojsku musisz być po psychologii. mam kumpele która pracuje w tym zawodzie. dostała się na staż i tak udało się jej później zostać w tej jednostce…. moim zdaniem trzeba mieć dużo szczęścia.. no ale pewnie dlatego że są wyjazdy na misję jest dużo wolnych wakatów na psychologów. pozdrawiam
kochane forumowiczki,gratuluję dobrego samopoczucia fajne musi być przekonanie że ktoś o innych poglądach to taki marny stworek który nawet nie chce stanąć naprzeciw nasterydowanego adwersarza,przecież jesteście takie poprawne we wspieraniu obrońców ojczyzny,wolności i wszelkich innych wartości że aż wam zazdroszczę
@38
Wiem, ze muszą być ukończone studia psychologiczne.
Stawiam że musi to być psychologia społeczna?
Wystarczy staż, czy dodatkowo trzeba ukończyć jakiś -kurs(?)-, coś podyplomowego czy coś w tym rodzaju?
Pani_Ka
ona akurat była po magisterce.. i miała jedynie staż, a potem że było zapotrzebowanie to ją wzięli.
xx – nie chodzi o inne poglądy, chodzi o to że jesteśmy “poprawne” we wspieraniu swoich mężczyzn. podejrzewam, że każda gdzieś tam w głębi liczyła się i liczy z tym, że coś się może stać , zmienić w psychice naszego ukochanego. oglądałyśmy i urodzonego 7 lipca, i trudny powrót do domu, nie bój się. na tym forum chodzi o wsparcie siebie wzajemnie – kobiet przez kobiety, podzielenie się stresem, lękiem, gniewem, doświadczeniem,wszystkim co ułatwi,pomoże, podniesie na duchu, pokaże drogę rozwiązania, cokolwiek.
Na bieżąco:
http://facet.interia.pl/militaria/konflikty/news/z-pierwszej-linii-z-pierwszej-reki,1551294,4560
Witajcie, mój mąż jest 2 tygodnie i 2 dni w Afganistanie, jest mi trudno, łzy lecą mi o każdej porze dnia, ciągle myślę o tym, żeby nie dać mu do zrozumienia jak jest mi tu ciężko, nie chcę dodatkowo Go obciążać, próbuje być silna-ale tylko podczas rozmowy z Nim, nigdy nie popierałam tego, że chciał tam jechać ale nie umiałam go zatrzymać, nawet nie potrafię tego teraz wytłumaczyć, gardło się ściska, boję się że On się zmieni, boję się jego powrotu, chcę by wrócił cały i zdrowy! Chcę by był taki jak zawsze, podczas rozmowy śmiejemy się, że jak wróci, to będzie tylko lepiej… To poważny sprawdzian dla naszego związku, egzamin odbędzie się po powrocie! Tylko musimy oboje być silni, żołnierze zdają sobie sprawę, że ich pobyt jest trudniejszy dla ich rodzin, a ich powrót dla nich samych…
http://www.tvn24.pl/-1,1680370,0,1,wiedzielismy–ze-zaatakuja-bylismy-gotowi,wiadomosc.html
Dziś byłem świadkiem rozmowy ojca z synem przez telefon komórkowy w pociągu
- no jak, tata jedzie do wojska- nie wiem czemu ale musiałem to napisać
http://icasualties.org/OEF/Nationality.aspx?hndQry=US
SylwiaM – nie jesteś sama, wszystkie to przezywałysmy (mój wczoraj wrócił), wszystkie ryczałysmy i modliłysmy się co dnia. i byłysmy silne w rozmowach i esach. marta, nie mart się na zapas, ja wiem że to trudne, bardzo trudne, ale musisz, bo zwariujesz albo wpedzisz się w chorobę. pisz na forum ile wlezie, to pomaga. i nie panikuj ze nie masz kontaktu – dzień – dwa – tydzień. to nie oznacza tragedii, tak tam czasami poprostu jest, trzeba zacisnąc zeby, pamietaj że on cie kocha i wie jak sie denerwujesz i jeśli tylko bedzie mógł odezwie się do ciebie natychmiast. powiem ci jedno – wydaje ci się ze to kosmiczna odległość 6 m-cy, tez tak miałam. a wczoraj – nawet się nie rozpłakałam, po prostu wtuliłam sie do niego i wszystko złe zapomniało sie natychmiast. i to ciebie tez czeka, dziewczyno. trzymaj sie. wszystkie się trzymajcie.
Takie są realia, krótka rozmowa z psychologiem i odpowiedz ze wszystko w porządku i tyle… To nie powinno tak wyglądać. Każdy żołnierz powinien miec zapewnioną możliwość spotkań z psychologiem. To powinna być norma! Żołnierze boją się że stracą pracę, psychologowie udają, że wierzą, że żołnierz wrócił bez urazów i problemów po kilku miesiącach życia w lęku…. Chore! Po prostu chore!
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8606058,Polscy_zolnierze_wrocili_z_Afganistanu___Misja_trudna.html
Mój rosiek jest w domu az lub juz 5 dni i nie zauważyłam aby sie zmienił na gorsze wręcz przeciwnie.Bałam się o niego iż faktycznie cos mu stuknie w dekiel i sie rozreguluje ale nic takiego sie nie stało.Noce przesypia,nie wstaje i nie szuka szczęścia tam gdzie go nie ma,nie ma jakiś napadów i zrywów.Funkcjonuje tak samo jak przed wylotem.Następnego dnia po powrocie juz zaczął działać w mieszkaniu,wyjazd po meble itd.Rozmawiałam z nim o tych problemach wojennych,traumach a on powiedział ze jak by miał sie zmienić to juz by był inny na wojnie i miał racje.Wiem że są rożni żołnierze,maja rożną psychikę ale nie potrzebnie sie zadręczałam tym iż on może byc zimny do mnie do dzieci,mieć swój świat.Jest nawet lepszych niż był bo wreszcie potrafi postawić na swoim a to uważam ze zaletę a nie za wadę.Dla tego jestem spokojna o niego bo wiem jaki był przed i jaki jest po misji.
v mziana jestem zona zolnierza ktory byl 2 razy na misji w Iraku. co prawda mnie ten problem nie dotyczy bo nasze zycie po jego misjach jest takie samo jak przed (jedyna zmiana jaka zaszla jest taka ze dowiedzielismy sie ze te rozstania nas nie zniszcza) ale wiem jak wazne jest to zeby moc z kims rozmawiac. wiec jesli potrzebujesz kompana do rozmowy to pisz do mnie Pabjana@poczta.fm
pozdrawiam i szczescia w dalszym ukladaniu zycia zycze Tobie i wszystkim dla ktorych zycie po misji stalo sie koszmarem
http://www.flickr.com/photos/soldiersmediacenter/
http://www.cfmg.pl/videos/82/tribute-polish-army-in-afghanistan-citizen-soldiers
http://www.cfmg.pl/search.php?keyword=AFGANISTAN&type=videos&page=2
PTSD – nie trudno sie dziwić
http://www.youtube.com/watch?v=h5sg8p7uSUY&feature=channel
czy wiecie coś na temat paczek świątecznych? mój syn jest juz ponad miesiąc w Afganistanie i niebardzo wiem co mu moge wysłać.
Dora: na tej stronce możesz sprawdzać powinna pojawić się w aktualnościach informacja na temat paczek swiatecznych, w tamtym roku wysylalam,ok polowy listopada byla taka informacja. Tam dokladnie bedzie opisane co można wysłać, a czego nie itp.
http://www.isaf.wp.mil.pl/pl/index.html
o, właśnie zauważyłem, że zmieniła się czcionka w serwisie, tzn został dodany cień – ładnie
dora -puk puk (fajowy nick) ma rację, w sumie i u nas i na stronie jednostki też pojawi się informacja odpowiednio wcześnie… kiedyś to był problem -teraz spacyfikowaliśmy tajemnicę
z rzeczy ważnych powinnaś się zaopatrzyć w tzw karton E i pamiętać,że nie można przekroczyć 3 kg… więcej informacji na http://zafganistanu.pl/?page_id=661&forumaction=showposts&forum=4&thread=200&start=0
pozdrawiam
cześ dziewczyny dziękuję za informację .bardzo gorąco was pozdrawiam.
cześ dziewczyny dzięki za informację.gorąco was pozdrawiam.
Farciara: taki nick, bo oczekuje, na to “jedyne” w swoim rodzaju puk puk po pół roku czekania:)) Ty juz chyba doczekałas,czy się mylę??
hihi…mówisz, że czekasz na ‘jedyne’ w swoim rodzaju puk puk…??? /zawstydzona/
ja? -hmmm…nam chyba za dobrze -ja się zasiedziałam na forum a zielony w afg
-więc po VII mamy jeszcze VIII -takie the beściaki jesteśmy
Fajna zmiana designu bloga, jest lepszy
A Farciarkę podziwiam.
farciarka dziękuje i również pozdrawia
Asya mój jaki głupol był taki jest.(choć myśli już bardziej przyszłościowo Wczoraj pędzilismy po neigo do Łodzi bo zapili po badaniach i pomylili pociągi!!!Dobrze,że Twój chociaz wróćił normalnie do domu.Mi jeszcze zdjęcie z radaru przyjdzie!!Mam nadzieję,że zapił węgorka i nic mu nie wyjdzie.
asiuchan -a pochwalisz się foteczką kiedy już ją dostaniesz?;>
uściskaj zielonego i nie puszczaj… do rana
Taaa, nie boi się, tak od razu?
Farciara: nie wiem o jakim puk puk myślisz;);) tu na forum chodziło akurat o puk puk do drzwi:D
Mówisz, ze Twoj na kolejna został? rok temu mialam tak samo…. a teraz kto wie?
puk puk chcesz nam powiedzieć,że Twój Zielony aż tak wyjątkowo puka?;>
Husar -do mnie było pytanie o to czy się boi?
…chyba znów czegoś nie czaję…
Drogie Panie spodziewacie się że po powrocie z misji wasi najbliżsi będą tacy jak przed wyjazdem. Może i będą ale to w wielkiej mierze tylko od was samych zależy. Tak dobrze słyszycie. Chłopak który jest pół roku na misji w bardzo ciężkich warunkach, dzwoniąc do domu słowem nie wspomni że mu ciężko często kłamie gdy coś się wydarzy “mnie tam nie było” ,”była awaria dla tego się tydzień nie odzywałem”. A tak na prawdę był w patrolu który dla kogoś tragicznie się skończył lub bierze udział w jakiejś operacji. Przez telefon nic wam nie powie bo nie chce was martwić bo to zabronione itp. Ale po powrocie do domu chciałby wam drogie Panie opowiedzieć co robił, co się wydarzyło, w czym brał udział, co na własne oczy widział, kiedy się strasznie bał. A Wy macie tylko go wysłuchać, zainteresować się tym co ma do powiedzenia. Tyle wystarczy, przymknijcie oko a kolejny dzień picia to minie samo. On musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Pytajcie o rzeczy które już Wam może 5 raz opowiadał interesujcie się tym bądźcie z nich dumne to wystarczy. ( z własnego doświadczenia)
Dla panów Misjonarzy http://www.youtube.com/watch?v=sYK6ELhdMh4 nie byliśmy profesjonalistami tylko z poboru … Ale , właśnie to ale staraliśmy sie jak mogli fakt to było dawno
a jak byliśmy już w domu … nic nie powiem
dla Farciary,ccassiumm7, i reszty dziewczyn sorki już sie gubię Was jet tak dużo miłe kobiety
http://www.youtube.com/watch?v=YmxAFAvdqhs&feature=related
Weteran (czekam wreszcie na jakis przepis)
ułan trudno się z Tobą nie zgodzić,ale wiesz…związek to relacje DWOJGA ludzi…
fantastycznie kiedy facet chce i umie rozmawiać,ale nie zawsze tak jest…
za to zawsze będę powtarzać,że relacje sprzed wyjazdu po i w trakcie misji procentują,
ale ile ludzi tyle historii -pozytywnych i negatywnych -przykłady można mnożyć…
moim zdaniem chyba największym problemem ‘pomisyjnym’ jest brak osoby, która rozumie…
a jak jest z komisjami lekarskimi chyba wszyscy wiedzą
-dzień dobry -nazwisko-która misja -do widzenia -psycholog!
umiesz liczyć -licz na siebie…
____________________________________________________________________
Kamutka -dobry/genialny link
Weteran -a gdzie Ty byłeś kiedy Cię nie było?;>
normalnie czasem czuję się tu porzucona i to u progu nowego… ale o tym nie ja
casinum faktycznie coś ostatnio się opuszcza… a ja…śledziowa (Ines pozdrawiam ) się zrobiłam…
Weteran’o… dziękuję -)
Nie byliście PROFI tylko z poboru?
Faktycznie, ale Ci z poboru pod ręką zawodowców chodzili w Misji golana jak zegarki -)… i nie tylko u niego -)
24 miesiące służby, bywało, wykorzystywano różnie… nie tylko na warty i grabienie liści…
Ot.. historia i o’k.
A jak byliście w domu?… ja wiem -)
~~~
Ułan… dobrze prawisz z wyjątkiem “przymykania oka”.
“Więcej ludzi utonęło w kieliszku niż w morzu.” François de La Rochefoucauld
~~~
casinum, hyhy, się opuszcza?
casinum jest i jak zdrowie dopisze będzie.
Radzicie sobie dobrze i TO najważniejsze!
“Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli uparcie chcemy w nim trwać dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami.”
— Paulo Coelho
Z tymi powrotami bywa różnie. Mój dopiero teraz, prawie rok po powrocie, zaczyna coś opowiadać. I tak jak pisze ułan, staram się tylko wysłuchać, ale nie dopytuję się. Lepiej niech sam zdecyduje co powiedzieć a co nie.
Niestety wielu nie wytrzymuje presji i niestety sięga po alkohol. A to wyjście najgorsze z możliwych. W alkoholu wspomnień sie nie utopi, one i tak powrócą. A do tego dojdzie moralniak, że niszczy sie najbliższych, bo wtedy często wzmaga się niekontrolowana agresja. Nikomu takiego scenariusza nie życzę. A jeśli już cos takiego zaczyna się dziać, to zebrać na siłę to swoje zielone szczęście i zaprowadzić do naprawdę dobrego psychologa. Nie czekać, że samo przejdzie. Bo to nie mija. Będzie wracać.
Tori zgadzam sie z Tobą “Niestety wielu nie wytrzymuje presji i niestety sięga po alkohol”
Ale nam tak jest fatwiej zalać pałę niż porozmawiać z osobą, do której czuje sie jakieś uczucie
(blebleble wetaran znów marudzi) tak jest czasami trudno powiedzieć coś Kochanej osobie, lepiej to wywalić przy kielichu z “kumplami”
@74 casium na pierwszą misję UNPROFOR jechali Wariaci i ochotnicy i to większość poborowych
19/ 21 lat, 6 miesięcy po poborze
a u nas w jednostce dowcip przywieziony z “misji”
był żołnierz stara się o pracę w administracji publicznej
- czy w trackie służby brał pan udział w walce?
- cóż, byłem na misji w Afganistanie i tam zdarzył mi się przykry wypadek…
- tak?
- granat urwał mi jądra
- aha. hmm… może pan zacząć pracować od jutra. normalnie zaczynamy od ósmej, ale pan nie przychodzi do biura na dziesiątą.
- nie chciałbym by moje kalectwo wpływało na ulgowe traktowanie mojej osoby.
- nic podobnego, po prostu przez pierwsze dwie godziny zawsze drapiemy się po jajach i zastanawiamy od czego by tu zacząć.
Weter, a o ile tak by było prościej. Ilu rozwodów by się uniknęło, gdyby panowie chcieli z nami rozmawiać, a nie twierdzili, że ona nic nie wie, bo tam nie była. Należałoby ją uświadomić, bo wszelkie błędy są z niewiedzy. Tylko ona potrafi więcej zrozumieć niż jemu się wydaje.
Kapral dowcip dobry, ale chłop może nie mieć ręki, nogi ale żeby nie był kaleką
Tori właśnie gdyby chcieli….
hehe… zawsze można przykajdankować do łóżka…i torturować
a tak serio…każdy potrzebuje czasu… -z mojego ‘doświadczenia’ wynika,że bojowość misji jest wprost proporcjonalna do czasu potrzebnego by ‘z bezpiecznej pozycji’ o niej mówić…
Mój wrócił – oczywiście oszukał odnośnie terminu powrotu (miał być za 2 tyg). Na dodatek jechałam po niego w środku nocy 150 km – zadzwonił że jest w środku nocy ale warto było…
a ja tam uważam że wiem dość dużo, mój zielony mówi/pisze mi o akcjach typu nalot/rakieta/ostrzał i że mu psycha siada po czymś takim.. i jestem w miarę na bieżąco. I to że ja wiem i rozumiem i czekam trzyma go na powierzchni. I o to chyba chodzi w tej nie naszej wojnie na którą nas Państwo Polskie skazało
Moj maz wrocil….rozwodzimy sie…mial kochanke w Agfanistanie jedna z pielegniarek, po powrocie sprowadza ja do domu i….. koniec opowiesci
Beata…. trzymaj się dzielnie mimo wszystko
O wielu rzeczach się po prostu nie mówi, bo lepiej przemilczeć. Potem to już wina czekających żon, nie rozumieją, nie pytają, nie chcą … jeszcze sanatorum dla powracajacych, może psycholog…wiecie jak się spędza czas w sanatorium? najlepiej jak jedzie sam….uwierzcie odpocznie jak nigdy, a jak zostaje na kolejne misje? ciężko pracuje, a jak nie dzwoni….nie pisze…są ataki ,mamy ciszę, a moze nie ma neta i takie różne…wiec drogie kobiety nie dajmy się tak ściemniać bo zostajemy z dzieciakami w domach i czekamy, pakujemy listy i paczki…a po powrocie męża z misji dowiadujemy się albo o tym ze kogoś tam miał i sypiał z nim, albo że to my jesteśmy wszystkiemu winne…bo nie byłyśmy na ich miejscu i nie wiemy co tam się działo. I jeszcze jedno, walczcie do końca o swoje nie dajcie sobie wmówić ze jesteście do niczego i ze jesteście winne. Nie ma potrzeby chodzić na palcach bo wrócił mąż. Pocieszać? przez kilka miesiecy byli pocieszani przez kobiety które tam jeżdzą. Tylko dlaczego o tym sie nie mówi… mój mąz twierdził ze to były specyficzne warunki i że to wojna i ze pocieszała go Pani X. To tylko sex mowił. Tylko czy aż? bo już nie wiem jak na to patrzec.
Drogie żony…czekajcie bo i owszem nie kazdy to drań, ale żyjcie swoim życiem i zyciem dzieci i nie załujcie tak meżów bo was nikt nie będzie załował. Mąż wróci….bedzie milcza, pił, znikał z domu, pojedzie z ekipą do sanatorium, i wyczeka chwili kiedy znowu pojechać..przy odrobinie szcześcia bedziecie nieświadome, że ma np. kochankę na misji i ze świetnie się bawi. Znacznie gorzej jak będzie musiał wskoczyć w szare codzienne zycie po powrocie z misji. oglądajcie zdjecia ale nie te którw wam pokazuje pytajcie o te króre sobie pochował….trzeba sprawdzać czasami meża jak w pokerze…..sprawdzam drogi meżu….trzymajcie się drogie kobiety i szukajcie porad prawnych by walczyć .
Beata, kobieta –> trzymajcie się i bądźcie silne. Do powrotu mojego jeszcze parę miesięcy,ale powiem szczerze, że od dnia Jego wyjazdu zaczęłam się bać i rozmyślać jaki będzie po powrocie. To już tylko czas pokaże. Zmieni się w jakiś sposób na pewno. Czy zrani, skrzywdzi,to już tylko Jego sumienie… Zaufanie – zaufaniem,lecz tam różnie bywa, można by rzec inny świat, inne “sposoby” na odreagowanie trudów dnia codziennego, a także smutku,pustki, tęsknoty za najbliższymi… Osobiście znam 3 małżeństwa,które przeżyły rozłąkę związaną z Afganistanem. Jedno z nich “to” przetrwało, dwa kolejne,no cóż, jednego z nich – jak to napisała Beata – tak samo “pocieszała” pielęgniarka, drugi natomiast mąż przechodził tak silną traumę pomisyją, iż stwierdził, że lepiej jak Jego żona nie będzie na to patrzyć, tym samym znosić Jego “humorów”, zatapiania złych wspomnień w alkoholu i najprościej jak to można ująć stwierdził,że chce rozwodu… No cóż, życie pisze różne scenariusze… Mam nadzieję, że ja osobiście i większość z Nas, nie będzie musiała utożsamiać się z żadnym z opisanych “przypadków”… Co do Beaty i Kobiety… Szczerze współczuję i życzę Wam ogromnej siły w przetrwaniu tego “okropnego”dla Was okresu…
Beata, kobieta – czytając wasze posty czuję jak wrócił mój ból. Przykro mi z powodu waszych sytuacji. Ale uwierzcie mi, naprawdę mąż nie musi jechać na misję do Afganistanu, żeby zdradzić. Nawet tu, w kraju potrafi oszukiwać, kłamać, zdradzać przez pół roku i nagle przyjść, powiedzieć: “już Cię nie kocham, zakochałem się”. I odejść z dnia na dzień. Jest to koszmarnie trudne przeżycie, które zaniża poczucie własnej wartości i masz wrażenie, że świat ci się zawalił. Ale da się to przeżyć. Wymaga wiele wysiłku, trudu, z przede wszystkim czasu. Da się przeżyć. Tylko nigdy już nic nie będzie takie jak przedtem. I nie wiem tylko czy można będzie jeszcze komuś zaufać (chociaż pewnie nie wszyscy są tacy sami). Trzymajcie się !
Afganistan, Irak, Liban… Misje Polski. Łzy pojedynczych rodzin…
http://interia360.pl/artykul/afganistan-irak-liban-misje-polski-zy-pojedynczych-rodzin,25713
http://www.pzh.gov.pl/oldpage/przeglad_epimed/60-2/602_24.pdf
Jedni żołnierze z wojny przynoszą blizny – a inni dzieci.
http://www.pardon.pl/artykul/10194//5
http://new-arch.rp.pl/artykul/559660_Prezerwatywa_drozsza_od_kobiety.html
http://forumprawne.org/prawo-rodzinne-opiekuncze/50936-rozwod-zolnierza-na-misji.html
http://www.przekroj.pl/cywilizacja_otworz_artykul,4109.html
http://www.przekroj.pl/galerie_multimedia_artykul,4204.html
“Mężczyźni kochają walkę, a testosteron prowadzi do wojen. Jesteśmy biologicznie i genetycznie zaprogramowani na walkę. Tak nas stworzyła natura – mamy oczy z przodu, więc oceniamy odległość do ofiary, mamy zęby, więc polujemy. Polujemy również na siebie. Niestety.” Piotr Konca
“Trudno oprzeć się wrażeniu, że wojną nazywamy to, co robią sobie nawzajem mężczyźni, a to, co robią kobietom, uchodzi za element życia codziennego”. Catherine MacKinnon
Biali i tak tej wojny nie wygraja… najlepiej niech jada do domu
Musimy się trzymać i wierzyć, że może kiedyś będzie można ponownie komuś zaufać…
Póki co, niejedna z nas bedzie płakać ukradkiem nocą. Nie znam pielegniarki, nie znam pani psycholog które na misji “nie pocieszają” naszych mężów, ale o tym cicho sza….bo przecież nic sie zlego nie dzieje pawda? Trzymajcie się kobiety.
Jak parę miesięcy temu napisałam temat na tym forum “Druga strona czekania na misjonarza”
się dowiedziałam że “jestem pierwszą lepszą szukającą wrażeń”, oraz że mam tupet burzyć spokój żon czekających na powrót mężów. Trzeba poruszać takie tematy, bo ludzie na wojnie zabawiają sie w różny sposób i naprawdę dobrze by było aby to nie odbywało się niczyim kosztem. Głęboko współczuję kobietom, które tak jak ja czekały na co??????????
Czuję żal, ponieważ będąc kiedyś w podobnej sytuacji jestem w stanie zrozumieć co czują.
Dziękuję Bogu za to że nie miałam z tym człowiekiem wspólnej historii, bo dziś nie potrafiłabym spokojnie z dystansem spojrzeć na to czego doświadczyłam.Smutno mi kiedy myślę o kobietach, które poświęciły się rodzinie podczas gdy najbliższy człowiek sobie używał z pielegniareczką a one wiernie czekały.Chylę czoła, że macie odwagę o tym napisać, ponieważ takie zachowania są moralnie niskie i należy je potępiać.Wojna nie może być usprawiedliwieniem dla ludzkiej podłości. Pozdrawiam, nie ma drugiej osoby która by rozumiała by lepiej, to co czujecie, dużo nas jest, zadużo…..pozdrawiam ciepło.Barbara.
Czytam was i wasze wątpliwości i myślę że sie same nakręcacie co będzie tam i jak będzie po powrocie.Szkoda mi dziewczyn którym wojna pokazała drugą twarz swojego męża ale nie każdy ma zjechany dekiel,nie każdy ma kochankę,nie każdy oszukuje.Mój mąż wrócił w doskonałej formie,nie potrzebuje psychiatry,psychologa i sanatorium bo odpoczywa przy mnie i dzieciach bo tego mu brakowało.Nigdy też nie podejrzewałam go o romans o to iż może jednak coś tam, znamy siebie a przede wszystkim jesteśmy rodziną w nazwie i w czynach.Może mamy szczęście że nas kryzys nie dopadł a może jest to obopólna świadomość że nic i nikt nas nie rozdzieli.Pokusy są wszędzie tak jak napisała Kamutka nie tylko na takich wypadach a to jak będzie w trakcie i po misji lub w życiu codziennym zależy tylko od nas samych,takie jest moje zdanie nie każdy musi się z tym zgodzić.
Asya
to fajowo tylko że ten temat nie jest o tym jak to wspaniale powraca się w chwale z wojny, ten temat jest o trudnych powrotach do domu, o wojenniej traumie, cieszę się że podzieliłaś się tym jak Tobie jest wspaniale, czasami odnoszę wrażenie że sama siebie próbujesz do czegoś przekonać ciagle to powtarzając…….Zaraz na moją głowę posypią się gromy że zazdroszczę…
Nie szczera tylko jestem, otwórz wątek gdzie miód i mleko beda lały się strumieniami, tu w tym temacie jest strach, pot, rozpacz i łzy, każdy ma się prawo bać, uszanuj to.
Piszac w taki sposób nikomu nie pomagasz, a ten który założył Admin jest ważny, ponieważ uswiadamia, jak zapobiec ludzkiej tragedii.
Wiesz basia zazdrość jest rzeczą ludzką,ja siebie nie muszę przekonywać bo mam tak jak mam i nie szukam okazji aby to zmienić ale wydaje mi sie że po co szukać dziury w całym i sobie robić doła.Ja też miałam wątpliwości ale zrozumiałam ,że one mi nic nie pomogą.Jeśli chodzi o temat szefunia,to jest ciekawy jak najbardziej ale dołowaniem niczego sie nie osiągnie.Nie cofnie sie czasu ale trzeba iśc do przodu.
Każda z nas ma swoje przemyślenia, doświadczenia. Nie wszystkie są dobre. Ale to część życia. Być może ci faceci, którzy zdradzali swoje żony na misjach robili to już w kraju. A tam to była tylko kontynuacja, kolejny romans, kolejna do kolekcji. Żony czasami o tym wiedzą, albo to czują, ale nie dopuszczają takiej myśli do siebie. Chowają ją gdzieś głęboko. A jak wybucha to jak wulkan niszcząc wszystko. Pozostają zgliszcza i zraniona duma.
Przykro jest to czytać. Bo większość dziewczyn, żon czeka cierpliwie z utęsknieniem. I ja naprawdę im bardzo współczuję takiego obrotu sprawy. Że zamiast czułego powitania pojawia się koszmar rozwodu.
Dziewczyny nie dajcie sobie wmówić , że to wasza wina.
Basiu z tego co pamiętam to twoja sytuacja była zgoła inna. Nie byłaś żoną tego faceta, nie byłaś nawet dziewczyną jego. Wiem, że czułaś się rozgoryczona i zraniona, bo obiecywał, a oszukał i nie dotrzymał słowa. Ale nie możesz swojej sytuacji porównywać z rozpadem rodziny, prawdziwą zdradą i porzuceniem. To strasznie boli. Człowiek rozsypuje sie na tysiące kawałków, a pozbierać je jest strasznie trudno, i trwa to długo. Nie da sie porównać wspólnie spędzonych lat z marzeniami o związku. Dlatego nie sądzę byś wiedziała co czują te dziewczyny. Oby ciebie życie łaskawiej potraktowało, byś takiej traumy nie przechodziła.
“Miłość Ci wszystko wyPaczy….”
Czymże jest zdrada w obliczu miłości ?
wypróżnieniem emocji ?
konsumcją wrażeń ?
zwykłym zapomnieniem ?
wyrzuceniem z siebie złości?
może po prostu zwykłym życiem człowieka-zwiarzaka?
A może wszystkim naraz?
Istnieje kocia miłość.
Mój kot przychodzi do mnie po to aby go pogłaskać, ale gdy ma dość, to drapie.. wśród nas jest tyle kociej miłości ile jest takich kotów i kotek.
“Miłość ci wszystko wybaczy” mówi o kociej miłości.
Jeżeli miłość ma wybaczać i to wszystko: – zdradę i gniew – to ta miłość jest jednostronna.
Wojny są duże i małe. Te duże zmieniają świat, te małe – człowieka. – Olga Tokarczuk
Make love not war -)
Osobiście uważam, że temat jest słusznie poruszony bo w życiu zdarzają się wzloty i upadki, tak więc nie należy tylko patrzeć w jedną stronę. Myślę, że dziewczyny opisując swoją historię chcą niektórym pomóc, przestrzec, podtrzymać na duchu, -że nie są same, że nie tylko ich dotkną taki czy inny koszmar, a jest wiele takich kobiet, żon, matek, dziewczyn czy też zwykłych koleżanek którym wojskowy w głowie zawrócił. Któremu poświęciły swoje życie. Z mojej strony pozostaje życzyć dużo miłości tym którzy są po tej szczęśliwszej stronie żucia ale także dużo wytrwałości i jeszcze więcej miłości tym które zostały w różny sposób skrzywdzone.
PS. A tak nawiasem mówiąc „mój” misjonarz sam opowiadał jak to na misji pielęgniarki i nie tylko zaspokajały potrzeby mężczyzn. Zresztą nie jedna wraca z „brzuchem”. Więc temat istnieje i nie da się go niczym zatuszować.
Aby oddać sprawiedliwość to tylko margines.
Jednak kończąc ten wątek należałoby zapytać: jaka jest rola dowództwa Misji w tym temacie?
Brytyjczycy problem w znacznej części rozwiązali.
Tu na blogu Szef raz wrzucił link opisujący workplace bullying.
Włówczas pani major wróciła tylko z naganą, ale nie dała xy tego czego wymuszał!
Asya
nie odbieraj tego jako mojej złośliwości, przemyśl jeszcze raz swoją wcześniejszą wypowiedż.
Nigdy o tym nie pisałam, ale w czasie kiedy jeszcze byłam czekającą na misjonarza mieszkałam obok wojskowego szpitala we Wrocławiu w którym leżą żołnierze z paranojami, nie kontaktujący z rzeczywistością, kto zna ten szpital wie o czym piszę.Ty masz szczęście, Wasza miłość, to że Twój mąż jest silnym człowiekiem, jednak te tematy są potrzebne, nie pisz w taki sposób, jak napisałaś wcześniej bo tu chodzi o ludzkie życie i zdrowie, żołnierz po misji może być grożny dla swojego najbliższeego otoczenia, po prostu napisz o tym że bywa i tak że jest żołnierz daje sobie radę bo w rodzinie jest siła w innym kontekście, aby dodać otuchy a nie spłyczać czyjeś problemy bo u ciebie wszystko w porządku.I to miałam na myśli.
Trzeba pisac o problemach które MON zamiata przed opinią publiczną pod dywan bo znów przez to cierpią rodziny.tyle.
Tori
nie byłam żoną, ale…. ten ktoś ma żonę, więc jaka jest różnica?
Świnstwo jest świnstwem. Chodzi o problem, że zadużo sobie panowie zaczęli pozwalać i tu nie chodzi o czyjąiś naiwność ale o ciche przyzwolenie społeczeństwa na takie zagrywki….
i tylko tyle, jak zaczniemy się rozliczać która jest żoną, która kochanką, przyjaciółeczką misyjną, to można się zdziwić więc dajmy temu spokój……
ps:Tori
Dlatego właśnie chylę czoła przed tymi kobietami, którym rozpadł się cały świat bo napisać o tym publicznie jest cholernie trudne.
Basiu, jest różnica, czy jest się z kimś na stałe czy tylko wirtualnie. W świecie wirtualnym sa tylko marzenia, to nie jest świat realny. Dlatego uważam, że czekanie na wirtualnego faceta ni jak się ma do czekania na męża. Najbardziej boli jak krzywdzi ktoś najbliższy.
Ci którzy tak postępują to nie mają sumienia, bo by ich zagryzło. Jest to zwykłe świństwo, zrobione z premedytacją, dlatego takie bolesne.
Czy społeczeństwo na to pozwala? Nie. Bo ono nie ma z tym nic wspólnego. Tak jednak postępują jednostki kontyngentu nie cały czy tym bardziej całe społeczeństwo. Dlatego nie można uogólniać
to przykre
to teraz ja sie wypowiem, moim zdaniem Asya w super miejscu zamieściła swój post!-ponieważ chce innym czekającym kobietom pokazać,że nie zawsze jest tak źle, może ja źle zrozumiełam,ale tu chyba nie jest miejsce na dołowanie siebie i innych, nie macie łatwego zycia to widać,ale zamiast powiedzieć,ze tak może byc jak u Was, no zgadzam sie czasem tak jest,ale nie każdy jest taki a jak zdradziła tam to znaczy,że to samo zrobił by i tu.Dla mnie nie ma to różnicy.
I myślę,że połowo no może mniej ale na pewno część czytajacych to kobiet teraz bedzie miała mysli a moze mój tez zdardza,a w tle głos kobiety i juz miloon mysli, nie zastanawiałyście się nad tym??bo tu chyba post powstał,zeby sobie doradzać??
Ja juz swojego nie moge sie doczekać!!i wiem,ze nic się nie zmieniło i nie zmieni między nami!!!!w końcu to nie 1 wyjazd:)i dziewczyny głowy do góry!!nie dłujcie sie,bo pogoda temu niestety sprzyja!!!
Tori
naturalnie, że masz rację ból jest nie porównywalny.
Odnośnie tematu głównego.
Każda anomalia zachowania, zdradza odreagowanie wojennej traumy, nie ważne czy to jest to o czym napisał tutaj Marcin, czy niekontrolowana jazda samochodem która kończy się tragicznie, często rodzina zastanawia się co takiego się stało przecież nic nie wskazywało tragedii?.Często zaczyna się już na misji, właśnie chociaż wcale tak nie musi być. Mnie przeraża ta bezsilność, z jaką spotykają się moje koleżanki,żony nie mogąc liczyć na niczyją pomoc.
Ba, wstydzą się o nią prosić, ponieważ wpędzają się w poczucie winy, czytając posty że pewnie same są sobie winne, bo nie były dostatecznie wspierające to niech teraz przyjmą to do wiadomości, że u innych wszystko w porządku więc mają zamilknąć i nie psuć innym radości oczekiwania.Wciąz i wciąż większość jednak widzi czubek własnego nosa, budzą sie dopiero kiedy ich ten problem dotyka bezpośrednio. Dobrze że chociaż Marcin ma odwagę pisać o tematach o których inni milczą z poczuciem fałszywego wstydu……..
…jest wiele wiele książek,poradników na ten temat,popełniono wiele prac dyplomowych na ten temat więc nie tylko on.a to nie sa anomalnia tylko choroby na tle np.nerwowym czy tez stres powojenny,bojowy itp.jest tego sporo.
@Basia
To,że kobiety czują się winne mimo tego że nie są w najmniejszym stopniu, to już kwestia poczucia własnej wartości i samooceny każdej z nich a nie tego co piszemy na forum. Forum jest dla każdego i każdy może pisać co chce, niezależnie od tego czy opisuje traumy czy przeżycia pozytywne przecież to wszystko dotyczy powrotów!!!
Moim skromnym zdaniem to co napisała asya jest tu bardzo potrzebne bo są na forum dziewczyny które czekają i czytając te wszystkie negatywne opowieści popadają w jeszcze większy stres bo nie dość że jest strach o najbliższe osoby, o ich zdrowie, życie, dochodzą też myśli o PTSD i skur****ych pielęgniareczkach. Historia asyi pokazuje że nie musi wystąpić zdrada,oziębłość i strach przed szklanką,to kwestia człowieka.
Ty natomiast nic nie możesz o tym wiedzieć bo nigdy tego tak naprawdę nie przeżyłaś. Nie wiesz jak to jest czekać pół roku, żyć w strachu o najbliższą osobę i płakać w poduszkę co wieczór, a już na pewno nie możesz nic powiedzieć na temat szczęśliwych bądź mniej powrotów bo z całym szacunkiem jesteś jak ktoś kto obejrzał “Króla lwa” i myśli że wie jak to jest być lwem. Więc bardzo Cię proszę następnym razem schowaj swe jakże potrzebne tutaj uprzedzenia do kieszeni i pomyśl 3 razy zanim kogoś skrytykujesz.
Pani_K
Ja już rozumiem dlaczego tak mnie atakujesz, mogę tylko napisać, że tak masz rację na całe szczęście mogę sobie tylko wyobrażić jak bardzo ci ciężko, szczerze ci współczuję sytuacji w której się znalazłaś. Ale…..
Czego ode mnie oczekujesz??
To jest forum i każdy ma prawo do wyrażania własnej opini.
Moim przyjaciele też borykają sie z takimi problemami i nie podoba mi się to że zostają one spłycane do “siania paniki”
odpowiedż @107
W naszym kraju, nie można skorzystać z porady psychologa aby nie zostać uznanym za wariata, a co dopiero przyznać się przed najbliższymi że sobie z czymś ktoś nie radzi.
Poradniki są i owszem ale potrzeba jeszcze ogromnej edukacji, aby nie wyśmiewać osób, które sobie z czymś nie poradziły, dlatego wiekszość żołnierzy kończy misję chociaż sobie tam nie radzą, ponieważ wiedzą że koledzy nie dali by im w kraju spokojnie żyć kiedy zrotowali by się do kraju przed końcem misji, ot co. Smutne fakty.
Pani_K
i bardzo cię proszę nie doszukuj sie drugiego dna w mojej wypowiedzi, naprawdę szczerze ci współczuję, ot co. Dla mnie historia się zakończyła łaskawie, ponieważ tak jak napisała Tori, mi jest łatwiej, bo nie łączyło nas wspólne życie a wirtualny świat.
Ja nikogo nie atakuje.
I wbrew pozorom wcale nie jest mi tak ciężko jak piszesz, po burzy zawsze przychodzi słońce }
A jeżeli wydaje Ci sie że rozumiesz, to z całym szacunkiem-tylko Ci sie wydaje.
Drażni mnie po prostu przerost formy nad treścią Twoich wypowiedzi.
pozdrawiam
Pani_K
Czytałam na forum niedawno w temacie”Rotacja już za chwile”
Twój długi poemat odnośnie Twego wewnętrznego rozdarcia i tęsknoty, było to całkiem niedawno,
widocznie jak angielska pogoda w kratke, tak Twe uczcucia…
to Ty się zdecyduj czy ty cierpisz czy też nie?? Absolutnie, mogę tylko szczerze współczuć, zrozumieć nawet nie próbuję……
To jest Twój problem Basiu – mało rozumiesz.
Z mojego wywodu wyczytać można było że nasze rozstanie było dla mnie traumą były tam również przedstawione tego przyczyny.
Zaraz po nim zawarta była informacja że wszystko dobre co się dobrze kończy.
Zawsze będę się zastanawiać “dlaczego,po co?” ale przeżyłam i obecnie życie ułożyłam na nowo.
Problemy z czytaniem ze zrozumieniem? Czy z ogólnym rozumieniem?
Ostatnio usłyszałam słowa, że dopiero będąc na misji mężczyźni doceniają swoje kobiety, doceniają ich piękno, ciepło, wrażliwość, siłę, odczuwają co tracą przez te kilka miesięcy rozłąki, dlatego jest wiele plusów takiej misji o czym pisałyśmy na VII zmianie
Więc dziewczyny nie nakręcajcie się i nie snujcie teorii że jak jeden zdradził, to mój też mnie zdradzi,
Dla mnie to jest chore i na pewno nie pomoże w budowaniu zdrowych relacji w związku w trakcie misji i po misji
Każda ma lub miała jakieś negatywne przeżycia, gorsze chwile, ale kobiety mają tendencję do wyolbrzymiania problemów i szukania dziury w całym
A to co się przydarzyło złego innej osobie, nie musi spotkać mnie
Pa_K
Zostawmy to, to są Twoje emocje. Nie mi je osądzać. Tłumaczyć też nic nie musisz.
Każdy ma do opowiedzenia jakąś historię, ważne aby nie ferwować wyroków.
Życie, jak to życie płynie sobie dalej jakgdyby nigdy nic.
pozdrawiam.
To co próbowałam wytłumaczyć mało miało wspólnego z moimi uczuciami.
pozdrawiam Basiu,
życzę zdrowia.
Jak czytam co tutaj piszecie to aż mnie nosi ze złości. Chciałam coś napisać – cokolwiek, bo brakuje mi tego forum ale po kolejnej wypowiedzi basi stwierdziłam że nie warto, jednak nic się tu nie zmieniło … ciągłe wypominanie – ‘ ON MNIE SKRZYWDZIŁ ! – wasi robią to samo jeśli nie zadzwonią na umówioną godzinę – pewnie uprawiają sex z pielęgniareczką w bichatce za rogiem ! ‘ …
I chyba nie tylko ja mam takie odczucie … niestety.
Może temat zdrady jest ważny – na pewno jest ! … ale nie istnieje on tylko w wojsku – hydraulik i spawacz też zdradza ! Więcej ? Miła pani ekspedientka z Biedronki i nauczycielka Twoich dzieci też zdradza ! Też robi to pod nosem żony / męża ! – to nie zależności typowo wojskowe i nie zdarzają się one w 100 % związków do cholery. Ja przestałam pisać na forum wraz z chwilą pojawienia się tematu Twojego basiu … – z czałym szacunkiem w pewnym momencie zdałam sobie sprawę że jeśli będę dalej czytać to co piszecie, brnąć w ten temat bez dna – to nie długo zacznę śledzić mojego żołnierza żeby sprawdzić czy kiedy idzie po bułki do sklepu to nie pie*rzy się za przeproszeniem z ekspedientką na zapleczu – bo mu jest przecież ciężko po misji …
Wrzucacie do jednego kartonu wszystko i wszystkich – że każda zdrada taka sama, bo każdy powód identyczny, każde cierpienie porównywalne … a teraz wrzuciliście też tam wszystkie pielęgniarki stacjonujące na misji … aż oczy bolą dziewczyny !
Mam 21 – może napiszecie że jestem gówniarą – na pewno tak napiszecie – która gówno widziała i gówno zrobiła – jednak swoje przeżyłam … i wydaje mi się że dystansu i dawkowania ‘ złotych rad ‘ można się jednak nauczyć …
Jakieś oskarżania o drugie dno każdej wypowiedzi, niezrozumienie postu … inny tok myślenia, wtrącenie swojego zdania zawsze spotyka się z zrównanie z ziemią i tekstem ‘ jak Ci nie pasuje to nie pisz – ( pozdrawiam koleżankę z VIII zmiany która ostatnio to usłyszała ) – dorosłe, doświadczone a czasami tak dziecinne …
Pozdrawiam, Ineska.
amen siostro
zdrady były, są i będą… w afg,PL a nawet a kambodży… nie pochwalam,ale i nie oceniam…każdego można zaszufladkować a ja staram się tego nie robić ;]
moim (o zgrozo wcale nie 18-to letnim) życiu widziałam i słyszałam nie jedno, nie jedno przeżyłam,allllle…ufam, kocham, tęsknię a kiedy trzeba ślę laczki ku przestrodze…
ja się nie zgadzam na wrzucanie mnie i mojego osobistego do jednego worka z kimś komu nie wyszło -nie jest to w mojej naturze…
serdecznie współczuję, ściskam i dobrze życzę …ale nie mam wpływu na to co się stało u nie jednej z Nas… -napisałyście o tym i to doceniam, dziękuję -przezorny zawsze ubezpieczony -zapobiegawczo wyczulony… ale jeśli nie ma odwrotu – trzeba silniejszym i mądrzejszym o nowe doświadczenia iść do przodu…
basiu -po raz kolejny to napiszę -nie wiem co ów marynarz w sobie ma/miał ale dziewczyno!!!!
to było wirtualne!!! nierealne!!!
jak piszesz koleś ma rodzinę… wiesz Ty czujesz się skrzywdzona -masz do tego prawo….
ale pomyślałaś jak czuje się jego żona? bo ją skrzywdził nie tylko zielony,ale i Ty… baaaa krzywdzisz też siebie tkwiąc w całej tej żenującej sytuacji…
otrząśnij się dziewczyno!!!
________________________________________________________________
jak mawia Ineska -alleluja i do przodu… tego wszystkim z całego serca życzę…
________________________________________________________________
(farciara pozdrawia Ineskę i walentynka…:)…iiiii… Emila również )
Farciara –> cała prawda, amen. Jak to już któraś napisała, każdy facet jest inny i to samo tyczy się i związków. Każda zna swojego męża na tyle, by wiedzieć, czy ufać, czy też i nie. Która nie ufa, według mnie, nie ma co mówić tu o związku (bo chyba jego podstawą jest nie sama miłość, a przede wszystkim zaufanie) Pamiętajmy o jednym,by nie dawać się zwariować od ów wypowiedzi (do której w końcu każda miała prawo). Ktoś się zaraz może odnieść do mojej wcześniejszej wypowiedzi w temacie, że napisałam to i owo.No,ale temat chyba po to powstał,by każda miała swoje 5 minut. Lecz tu całkowicie zgodzę się z Naszą Panią Moderator. Zdrady były, są i będą!!! Każdy facet jest inny i nie każdy musi zdradzać! I jak to napisała “któraś” wcześniej, tu wcale nie jest potrzebny wyjazd na misję,by kogoś skrzywdzić – szczera prawda. Pamiętajmy o jednym. Oni tam mają doprawdy ciężko, podejrzewam, i na pewno bardziej przeżywają rozstanie niż my tutaj (nie mają przy sobie dziecka, żony, czy mamy, taty)… Większość odzywa się praktycznie codziennie, czy nawet i po kilka razy na dobę zapewniając, że tęsknią, że kochają. I chyba to powinno być dla nas wszystkich największym powodem tego, że jest wszystko ok w tym temacie. No, ale to moje spojrzenie na tą sprawę… VIII zmiano!!! Pamiętajcie ZAUFANIE TO PODSTAWA ZWIĄZKU, to właśnie jego brak, jest najczęstszym powodem rozwodów… Tym którym nie udało się przetrwać okresu tej “próby” szczerze współczuję… Za VIII zmianę trzymam kciuki!!!
Dziewczyny teraz z drugiej strony , Chłop na misji ma wypadek ,wszystko ładnie pieknie , telefony (komórek nie było)listy itd . wraca do kraju i cio?
4 tygodnie w szpitalu Kobieta nie daje znaku życia ….
Wojak ucieka ze szpitala o kulach zaiwania do domu do dziewczyny i co
cytat ” Piotruś a ty tu jesteś???????????? i ups.Ewa wyszła na spacer z kolegą,,,,,,
W tył na lewo i do szpitala, ( dzieki że nikt sie nie skapnął, że wyskoczyłem na lewizne )
i tak sie skończyło pobolało serducho ale po dwóch latach przeszło
Tylko jedno pytanie
Dla czego w listach i telefonach było tak : trzymajj sie jestem z tobą …. wracasz do kraju i co ????????nie komentuje
Weteran – zdrady zdarzają się wszędzie, nie tylko mężczyźni zdradzają… Wspomniane było to nawet w poście wyżej przez misjonarza z V zmiany.
Zdrady niestety zdarzają się często, coraz częściej. Ludzie zatracają część (mniejszą bądź większą) swojej moralności.
Nie wiem co gorsze, czy sama zdrada czy zapewnianie o wierności i wsparciu…
Ciekawa zawsze byłam, czy osoby zdradzające dopadają prędzej czy później adekwatne do czynów wyrzuty sumienia….
Weteran – bo stare przysłowie polskie brzmi – chłopy to **uje a baby dwa razy takie !
Ineska, Farciara brakowało mi Waszych konstruktywnych wypowiedzi. W pełni się z Wami zgadzam. Zdradzać można wszędzie, i może to robić to każdy. Temat teraz się bardzo nakręcił, tylko dziewczyny, liczba pielęgniarek jest ograniczona, także nie każdy zdradza. Jak mi kumpel powiedział, że z reguły wszystko jest wiadome od początku, że każda ma zrobioną “rezerwację”. A mój osobisty mawia, że swojego interesu na śmietniku nie znalazł by go wtykać byle komu. I ja mu wierzę. Nie będę go ścigać ani po poligonie ani nigdzie indziej. Bo go kocham i mu ufam. Przecież on mógłby mieć takie same podejrzenia w stosunku do mnie. A nie na tym bycie razem polega.
Może troszkę wulgarnie to napisałam, ale tak to czuję.
Szczerze współczuję tym , którym sie nie udało, ale uogólniać nie można
Pani_Ka, Wojak ma super rodzinkę wspaniałych Chłopaków dwóch ,a ta dziewczyna jest sama i …….. nie komentuje (17 lat przeszło i sama siedzi w domu)
Wetrr no cóz mówią oliwa nie żywa ale sprawiedliwa. I tej wersji sie trzymajmy
*Weter
A słyszeliście temat stringów w Afganie powrócił, tyle że nie w damskim wydaniu a na hełmie ministerialnego urzędnika, który podczas wycieczki do Afganu chciał udawać przez 5 minut żołnierza. Czyżby niespełnione marzenia?:-)
Tori ” Bo go kocham i mu ufam.” ja teraz tak mam ale inna stronę
dostałem cynka od Wojaka pozdrawia Piękne Panie tak kiedzyś pisał nasz kolega
Weteran,
wszystko wraca- zarówno dobre jak i złe uczynki wracają do nas ze zdwojoną siłą. Niejeden/jedna pluł sobie już w twarz za uczynki z przeszłości, ludzie uczą się na błędach rozumieją co mieli w momencie straty, a na pewno duużo bardziej boli świadomość że straciło się skarb na własne życzenie.
pozdrawiam serdecznie ;]
Weter mam już tyle latek, że takie podejrzenia nie miałyby sensu. My nie mamy już po dwadzieścia lat, dlatego przez pryzmat doświadczeń życiowych potrafimy docenić to co mamy. Dlatego napisałam to z pełną świadomością i odpowiedzialnością.
Gdyby coś się działo to by mi szybko donieśli, jednostka to zamknięte środowisko i wieści tam się szybko rozchodzą.
Daj mi odrobinę a oddam ci dwa razy tyle – to kiedyś mi powiedział ktoś bliski i tej zasady się trzymam i na niej staram sie opierać swój związek.
Święte słowa Tori ”Daj mi odrobinę a oddam ci dwa razy tyle”
dawno tu niezagladalam ale widze ze temat zdrad jak bumerang ,czy wy myslicie ze tylko zolnierze zdradzaja? i tylko na misji?wszedzie sa panie i panowie niemajacy sumienia i zdrady byly i beda a to zalezy tylko od czlowieka ,niewazne kim on jest i co robi czy to kobieta czy facet.brzydnie to juz normalnie ,duzo jest zolnierzy co wracaja maja puste konto i zona z innym poszla .
Rzeczywiscie, temat zdrad wraca jak bumerang… Jakis czas juz sledze fora i zastanawia mnie jedna rzecz: dlaczego do tej pory nie zauwazylam jeszcze ani jednej wypowiedzi kobiety, ktora byla/jest na misji? Zadna nie napisala jeszcze “to nieprawda, ze na misjach to tylko ruja i porobstwo, jestem wierna i uczciwa i wypraszam sobie w imieniu swoim i kolezanek! Nie jezdzimy tam sluzyc za automaty do lodow!”… no wlasnie… to mnie zastanawia…
A mojemu Zolnierzowi ufam. Z wzajemnoscia. Tylko tyle i az tyle.
crazyrabbit, a myślisz że coś by dała taka wypowiedź?
bo ja myślę, że nie.posypałaby się lawina oskarżeń Osób Wiedzących Lepiej.:)
BehindYou, na tym forum sa tez naprawde MYSLACE osoby, ktore zrozumialyby sens takiej wypowiedzi.
Bylby to przynajmniej jakis sygnal, ze jednak z tymi kobietami na misjach moze nie jest tak zle.
Jak do tej pory czytalam wypowiedz jednej pani zolnierz, ktora stwierdzila, ze po czterech miesiacach na misji to juz bardzo brakuje seksu. No comments.
rozumiem o co Ci chodzi:)
co do wypowiedzi:nc;/
Marcin Ogdowski… Ostracyzm.
http://facet.interia.pl/seks/news/zdradza-czy-nie-zdradza-oto-jest-pytanie,1241262
http://kobieta.interia.pl/news/pani-psycholog-na-wojnie,964438,
http://praca.wp.pl/title,Co-piata-kobieta-w-armii-spotkala-sie-z-molestowaniem,wid,12385046,wiadomosc.html
http://www.dobramama.pl/pokaz/28139/zony_zawodowych_zolnierzy/1/procent
Laczki zawsze warto do paczki zapakować.
Co by o “księżniczkach” nie myślał tylko o swojej myszce-)
Mężczyźni polują, kobiety łowią.
— Victor Marie Hugo
tak czytam o tych zdradach na misji i tylko jedno do glowy przychodzi-macie beznadziejnych malzonkow..do tego oficerow ktorzy pirdza w stolki sztabowe i poza “minimaxem”,przylotem “do” i wylotem “z” nie zaznali zadnego stresu…po drugie tych pielegniarek nie jest tak duzo,a Wy piszecie ze jak zdrada to tylko z nimi:)jest tu dosc duzo pan psycholog(niepotrzebnych nikomu i nieprzydatnych i pewno dlatego tez zajmuja sie lansem na bazie,stolowce itp.)my mielismy kilka kontaktow,kilka “ajdikow”ale zeby psycholog cos robil w tej gestii to ja osobiscie nie widzialem:))i drogie panie,nie zganiajcie na stres misyjny,na ciagla walke-bo ONI po prostu robia to samo w Polsce tylko mniej legalnie:))wezcie pokiscie mlode pier….e ich w pieruny i znajdzcie kogos kto Was kobiety uszanuje:)pozdrawiam goraco:)juz niebawem w domu:)))))
Właśnie zaufanie to podstawa…mogłabym wypisac z imienia, nazwiska i zajmowanego stanowiska, ktora z kim się puszcza na misjach ale nie o to chodzi….to dopiero byłaby lista.
Trzymajcie sie tego że co niektóre z nas mają beznadziejnych małzonków.
wiem co znaczy byc oszukana ile cierpienia lez itd,i niebyl nim zolnierz.co nam zostanie jesli nie bedziemy ufac i kochac?kazda,kazdy musial by ciagle podejrzewac ,sprawdzac swoja polowe a to juz choroba. kobieta……………rozumiem ciebie a jesli cos wiesz znasz tych ludzi chyba prosciej bedzie powiedziec im to w oczy a nie tu na forum ,a z koleji todlamnie dziwne ze masz az tyle zdradzajacych i taka liste .siejesz watpliwosci dziewczynom w glowach i nie tylko im bo ich chlopcy tez czytaja to forum a tu raczej kazda z nas wchodzi po to by moc sie czegos dowiedziec .pozdrawiam
zreszta jak zwiazek ma mocne fundamety przetrwa wszystko,to co nas niezabije to nas wzmocni.
“To kobiety najbardziej korzystały z łupów wojennych zdobywanych przez mężczyzn, dlatego na rękę było im wysyłanie mężów, ojców i braci na wojny.”
Dyskryminacja mężczyzn.
To kobiety są winne ….hyhyhy.
http://www.wprost.pl/ar/?O=43866
Amerykańskie pielęgniarki są bardziej zdolne?
Ania Marysia Hayes jest pierwszą pielęgniarką, która otrzymała stopień generała brygady.
http://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&tl=pl&u=http%3A%2F%2Ffindarticles.com%2Fp%2Farticles%2Fmi_m0PBZ%2Fis_5_88%2Fai_n31327402%2F&anno=2
Znam jedną, która “spełnia się” w relacjach męsko-damskich na Misjach. To jej hobby.
Prawdą jest, że jej stan wolny daje pewne preferencje…
Znam także setki Pielęgniarek doskonale wykształconych, profesjonalistek, pracujących z powołania za nienajwyższe uposażenie przykładnych żon i matek!
Prawda jest taka, że po 2… 3 miesiącach pobytu na misji palma odbija każdemu!
Kto jest Człowiekiem będzie nim zawsze.
“Zwierzęta” spotykamy wszędzie.
Może to kwestia wolności i rozpasania seksualnego?
Przecież prostytucja przestała być domeną zorganizowanej przestępczości.
Dzisiaj w dobie powszechnego netu wszystko jest na sprzedaż… włącznie z dziewictwem, którego cenę można wylicytować?
Dla przykładu studentki, które korzystając z sponsoringu opłacają studia i żyją na wysokiej stopie nikogo już nie dziwią.
Dziwi natomiast problem prostytuowania się nieletnich!
http://www.wykop.pl/link/23823/prostytucja-coraz-popularniejsza-wsrod-mlodych-polek/
Eksplozja bezrobocia i emigracja za pracą to cena wolności i “O take Polskę nam chodziło”…
http://interia360.pl/artykul/ile-biora-polki,2472
Bezrobocie jednak nie usprawiedliwia …
Stare twierdzenie jest zawsze aktualne: “qrwa to charakter”!
ps
czytelnia ożyła bo pleple o porannej kawie sory, ale nieco Ten blog przymuliło -)
a malo tego to moj zolnierz jest rozwidziony ,dlaczego ?odpowiedz nasowa sie sama,nie kazda kobieta wytrwa bez meza.
I vice versa Zosiu
http://www.prezbiter.pl/
Dziewczyny przestańcie siać zamęt. Nie długo dojdzie do tego, że jak VIII zmiana wróci, to większość żon, z samego lotniska zamiast do domów, (za którymi cierpią wszyscy nasi panowie)zaciągną mężów siłą do ośrodków na badania, by sprawdzić czy oby, żadnego wenerycznego syfu ze sobą nie przywieźli. Ja Was proszę… Wyobraźcie sobie, że oni tam też czytają owe forum i pewnie nie jeden zaczyna mieć wątpliwości, czy aby na pewno ” żona mi ufa”!!! I jak oni tam muszą się czuć???Skończcie ten temat, bo aż żal się zaczyna robić…
CZY KTOŚ WIE….CZY WSZYSCY Z VII ZMIANY POWRÓCILI?? MÓJ ZNAJOMY NIE ODZYWA SIĘ OD 27 PQŹDZIERNIKA
CZY KTOŚ WIE…. CZY WSZYSCY Z VII ZMIANY POWRÓCILI…MÓJ ZNAJOMY NIE ODZYWA SIĘ OD 27 PAŹDZIERNIKA
perła -jeszcze nie wszyscy…
DZIĘKI A KIEDY ONI MOGA WRÓCIC CI OSTATNI??? CZY TO JEST TAJEMNICA??? OD KILKU DNI ŚLĘCZĘ NA INTERNECIE I SZUKAM CHOLERA BY TO WZIĘŁA…
….zapomniałabym…
weteran wiesz,że wczoraj myślałam o naszym znajomym
-pozdrów serdecznie sako
gocha85
Dziewczyny same się nakręcają i dla tego powstaje zamęt.Nie dla każdego powrót jest trudny,nie każdy ma doła,ma problem,nie każdy facet zdradza,nie każda dziewczyna też idzie w tango.Sa to przypadki szczątkowe.Nie spotkałam się aby moi znajomi a mam ich wystarczająco dużo w śród żołnierzy i ich żon mieli jakiś problem ze sobą,z komunikacją z radością i z wieloma innymi czynnikami które mogą być syndromem powojennym.Po co zakładać z góry że mój X będzie miał napad szału, będzie mnie unikał,wychodził z kumplami lub inne tego typu reakcje.Będąc w połowie mojej VII też zastanawiałam się nad tym tematem ataków po powrocie a nóż mój będzie kosmitą ale w sumie po co mi to skoro:dzwonił codziennie lub kilka razy dziennie,rozmawiał ze mną,śmiał się,pytał o moje plany o chłopców,normalna komunikacja która nie była niczym zmącona jedynie odległością.Myślę że na swoje własne zamówienie mogła bym rozwalić swoje małżeństwo kontrolując meza,wnikając mu i szukając dziury w całym i bym miała trudny powrót do domu na własne życzenie.
asya
amen, siostro:)
Farciara mi też gdzieś ostatnio (nawet dziś) sako w myślach przemknął. Może dlatego, że była defilada?
Dziewczyny nie dajmy się zwariować.
Mi z kolei od rana Cichy chodzi po głowie…;)
Mi od wczoraj Cichy chodzi po głowie – to przez ten post o Nanghar Khel. Tak czy inaczej – Pozdrawiam ! Sako – Ciebie też ! ; )) Początki forum mi się przypomniały – Tori, Casium, weteran, farciara ; ))) – no nie, bo się rozkleję !
Ines stara ekipa nadchodzi:-)
Amen Siostro -)
Beata, skontaktuj się ze mną jeśłi możesz, podaj mi jakiś namiar, chętnie z Tobą porozmawiam.
Pati
Nie wiem o co chodzi z tym PTSD ale mam wrażenie że dotyka on niedojrzałych wymoczków którzy przez przypadek znaleźli się nie tam gdzie trzeba bo czytając powyższe to chyba powinna odbić mi już dawno szajba bo przecież zaliczyłem kilkadziesiąt wyjazdów , brałem bezpośredni udział w walce tj. strzelano do mnie i ja strzelałem do przeciwnika, zaliczyłem erpega w pojedzie,
koledzy w moich oczach byli ranieni(nie jeden raz) widziałem zabitych (na szczęście tylko przeciwników) przeżyłem kilkadziesiąt ostrzałów baz I NIC . Zdaje mi się że jestem normalny alkoholu nie nadużywam żony nie bije dzieci także, agresji w sobie nie wyczuwam w ogóle nie pasuję do żadnej diagnozy.
Wiec myślę że to opowiadanie o PTSD to wygodne wytłumaczenie własnych słabości( np. alkohol)z którymi nie chce się walczyć bo lepiej zgrywać zbolałego bohatera z szarganymi nerwami.
jestem po rozwodzie już 4 rok choć nie wiem jak to liczyć bo po roku dałam jeszcze jedną szansę na budowanie rodziny, ale mąż znów nie skorzystał. Nie wyjeżdża na misje wojenne tylko pokojowe do Afryki – po powrotach które miał co 2 miesiące na 3 tygodnie pije codziennie sam po butelce wódki, nie ma problemu z niczym nie ma wielkiego stresu ( sam tak twierdzi) konto zapchane dolarami i dziwki zaliczane na bieżąco (też się przyznał). I tyle z mojego czekania.
Nieprzystosowany kompletnie do życia rodzinnego, choć to dziwne bo przed wyjazdami był przykładnym mężem i ojcem. Zachłysnął się szerokim światem wiec nich jest w nim sam bez mojego udziału.
Nie ma czego żałować, choć ogromnie cierpiałam i zostałam oszukana. Co tak zmienia ludzi ? jak widać nie tylko wojna ale łatwe życie i często pieniądze z ONZ za nic ( sam tak twierdził) .
Dorr jak można bliżej z Tobą porozmawiac? Mam podobny problem
Z mojego doświadczenia wynika, że jak ktoś ma skłonność do zdrad to nie ma to nic wspólnego z rozłąką ani z pracą którą wykonuje. Ja walczyłam o związek ale nie wyszło Teraz jestem zraniona ale idę do przodu. Jeśli nie idziemy do przodu to cofamy się z innymi Miłości i wytrwałości życzę wszystkim. Co nas nie zabije to nas wzmocni
zgadzam się z Tobą Alu, że praca pewnie nie ma z tym nic wspólnego choć przekładamy to na nasze życie i to boli. Ide do przodu bo tak mnie zahartował w życiu ze nie boję się sama żyć, bo i tak jestem niezależna od niego a to najważniejsze. Myślał, że usiądę w kacie i będę ryczeć bo Oni tak lubią kiedy maja nad nami przewagę.
nika chętnie pogadam dorkaluc@wp.pl to żadna tajemnica jest mi naprawdę lżej, kiedy słyszę podobne opowieści bo już myślałam, że to tylko mnie dotyczy .
Basia – ta sama, która tak właściwie nieznajomemu facetowi wysłała swoją bieliznę w paczce???! I która oczekiwała i chyba nadal oczekuje – sądząc po tonie wypowiedzi na tym wątku – głaskania po naiwnej główce i pocieszania za krzywdę, której doświadczyła z własnej głupoty? Widzę, że nic się nie zmieniło, Basia nadal sieje niepewność i niepokój i wrzuca wszystkich do jednego worka…. Basia niestety nie ma zielonego pojęcia jak to jest tworzyć związek z żołnierzem, czekać na niego gdy wyjedzie na misję, witać go po powrocie, rozmawiać o misyjnych przeżyciach, wprowadzać do normalnego życia po kilkumiesięcznej nieobecności… Internetowa znajomość to nie związek, sorry dziewczyno…. Powroty bywają trudne, czasami kończą się rozpadem małżeństwa/związku i to jest smutne i przykre, ale jak pisze Asya – są też szczęśliwe powroty – i proszę, dziewczyny, piszcie również o tych szczęśliwych chwilach, bo trzeba podtrzymywać na duchu słabsze forumowiczki, a nie dodatkowo je dołować!
malina, zgadza się z Tobą większość dziewczyn. Mój mężczyzna jakiś czas temu wrócił z VII zmiany. Mimo że minęły prawie dwa tygodnie, nie możemy się od siebie odkleić. Wiadomo, mi nie było łatwo się przyzwyczaić, że wrócił, że mam wsparcie i że znowu mogę w każdej chwili na niego liczyć – zrobi zakupu, obiadek. Nie jestem już sama – to jest nasz szczęsliwy powrót. Zadna byle baba nie wkręci mi niepewności, dopytywania i wątpliwości. Przeżyliśmy swoje, rodzinne tragedie, misje, rozstania. Mamy doświadczenie. On już sie zaklimatyzował, mam go na oku ale wrócił mężczyzna który jest dla mnie wszystkim, który mnie kocha ponad wszystko. Więc niech Basia swoje a My dzaiewczyny swoje, bo biedula nigdy nie pozna tej euforii i radości – sory Basia, ale nie masz bladego pojęcia jak to jest. Z tego co czytam, wiem że nie ja jedna tak myśłe.
Także cieszmy się kobiety swoimi facetami i miejmy ich na oku, czy już się odnależli na miejscu:)
Lilifox, Malina, Asya, dziewczyny… moge prosic o wiecej takich wpisow?
[tu Krolik robi oczka kota ze Shrecka]
Kobitki,już się przekonałam na VII iż jak się pisze o radości to się dostaje po głowie bo jak większość ma źle to każda ma tak mieć ale nie,nie każda ma problem rodzinny,nie każda musi mieć doła i nie każda płacze do poduszki lub szuka porad u psychologów.Nie każdą mąż zdradza,oszukuje telefonami,unika kontaktu i ściemnia bo wie że na naiwną trafił.
Powrót do domu bywa trudny ale bez przesady że kosmicznie nas zmienia.Trudny może być z rożnych powodów nie tylko dla tego że pewne sytuacje mogły odcisnąć znak na psychice,może być trudny bo taki wojak np się zastanawia jak moja kobitka wygląda,czy dzieci podrosły,czy jej uczucia są nadal tak mocne jak przed.
Malina
racja:)
racja asyja ..moj jak narazie jest w wojsku 12 lat ,znamy sie ponad 3 lata i nic sie nie zmienil i jest nam zajebiscie dobrze mimo iz ostatnie miesiace jest tam ale on z tego co ja zuwazylam to jeszcze bardziej mnie docenia ze jestem i na odwrot.
i nawet ostatnio powiedzial do mnie kotku a ze on twardziel zdrobnien nie zywal hihi no ale przeszlo pzez gardlo i jestem dumna z tego ze dajemy rade i wiem napewno ze tak zostanie ..
zoska, u nas jest tak samo, za kazdym powrotem z misji bardziej sie cieszy ze jestesmy razem. wiadomo, nie jest latwo, praca specyficzna:) ale po kilku latach i kilku misjach nadal jest cudownie:D – a tak pomyslalam ze sie pochwale jaka jestem szczesliwa mimo wielu trudnosci:D
Ostatnio temat poruszył artysta Krzysztof Wodiczko “Projekcja weteranów wojennych”
tu tak skrót (może akurat ktoś miał okazję to zobaczyć):
Projekcja weteranów wojennych Krzysztofa Wodiczki to audiowizualny projekt realizowany w różnych miejscach Warszawy, przy użyciu zdemilitaryzowanego pojazdu wojskowego typu Honker Skorpion 3. Stanowisko bojowe w tylnej części pojazdu zostało zastąpione specjalnie zaprojektowanym stanowiskiem projekcyjnym ze sprzętem audiowizualnym, za pomocą którego wystrzeliwane są dźwięki słów i obrazy tekstów. Wyświetlane na fasadach warszawskich budynków teksty mówią o problemach polskich weteranów wojennych i ich rodzin. Projekcja była poprzedzona warsztatami z udziałem weteranów podczas których realizowane były nagrania dźwiękowe. Materiał wybrany przy aprobacie uczestników warsztatów został przetworzony na audiowizualną projekcję za pomocą specjalnie opracowanego programu komputerowego.
Projekcja warszawska to kolejna realizacja Krzysztofa Wodiczki dotycząca weteranów wojennych, pierwsza miała miejsce w Denver w 2008 roku podczas Narodowego Konwentu Partii Demokratycznej. W polskiej wersji projektu artysta daje możliwość mówienia polskim weteranom z Iraku i Afganistanu, którzy swoimi głosami i tekstami walczą o zrozumienie ich wojennych i powojennych przeżyć, ich sytuacji egzystencjalnej związanej z trudnościami powrotu do cywilnego życia.
Ze stronki: http://www.kulturalna.warszawa.pl/wydarzenia,1,37790.html?locale=pl_PL
Majtki wiszą na ścianie, w ramce, z podpisem “Afganisthan2010″ oraz z półkilogramowym nalotem pustynnego piachu, prezent od kogoś, kto ma poczucie humoru, potrafi zrozumieć, oraz wie, że nie ma dymu bez ognia.
;D
Nie myli się ten, kto nie potrafi przyznać się do błędu, wybacza ten, co potrafi zrozumieć jak absurdalnej sytuacji znaduje się ktoś kto czeka i kompletnie nie rozumie ani wojny ani całej tej nieszczęsnej machiny, która to czasami się już powoli zaczyna kręcić jakby bez udziału samego zainteresowanego…Nie oczekuje, że zrozumiecie. Ważne są dwie sprawy, ja znam w końcu całą prawdę, bez ściemniania, dymnych zasłon itp…..Nie byłabym sobą gdybym nie omieszkała stwierdzić, łatwo się ocenia prawda?? Trudniej wybacza.
I proszę mi nie odbierać statutu największej histeryczki tego forum, bo bez walki nie oddam.
Więc, ucząc się na cudzych błędach można by rzec, u mnie musztarda po obiedzie………..:D
Nie ważne co mysli sobie o mnie całe forum, ja wiem co mysli sobie jedna osoba, to mi w zupełności wystarcza. Wiem, że byłam głucha jak pień, ślepa jak kret i byłam jak wrzód na tyłku, hihihhihihii wiiiiiem No cóż…..Powracając do tematu trudnych powrotów do domu, nie którym jest bardzo ciężko, dla niektórych misja się nie kończy z chwilą zamknięcia za sobą drzwi mieszkania, tego nie należy bagatelizować, tylko to miałam na myśli, pisząc to co powyżej, nigdy nikomu na tym forum nie zadrościłam, naturalnie że nie wiem jak to jest być żoną żołnierza, najpradopodobniej los znów sobie ze mnie zadrwi…….
Spokojnej 8 zmiany.
Mój teraz już były mąż była na kilku misjach .Irak rozdzielił Nas niestety,zero tel zero zainteresowania dziecmi .A tu problemy troje dzieci …… Najstarszy ma ADHD ze zmianami w czołowej czesci mózgu.Nauczanie w domu.Zero wsparci zero poczucia bezpieczenstwa zero wszystkiego co kobiecie matce jest potrzebne.Jak zadzwonił w wigilie PIJANY W CZTERY DUPY powiedziałam dosc!!!!! znalazłam sobie innego… Nie przerwało nie kochałam go chciałam tylko kogos miec .Powrót z Iraku ,stanał w drzwiach i .nic.Były kłótnie awantury sprowadzanie pijanych ludzi On siadał w fotelu a jego znajomi zabierali sie do bicia i szarpanie mnie ..pobudzili dzieci (środek nocy)szarpali moje dzieci.ON siedział i powtarzał jak mantre i co k…. dz….szm…
udało mi sie wezwac policje pouciekali..rozwiedlismy sie .Ale nadal mieszkamy razem..Afganistan…
Trzaskanie moja głowa o podłoge prawie złamał mi nos…dzieci patrzyły płakały był w amoku .Najmłodszy ugryzł go do krwi ..Krzyczał nie zabijaj mojej mamusi….
Jego rodzina nie zauwaza problemu .ON bierze leki na spanie kiedys powiedział ze po tym nie ma snów….BŁAGAŁAM a by poszedł na terapie .Któregos dnia po Wojnie w Naszym domu uciekłam do Osrodka Interwencji kryzysowej po przemocy ..Opłaty na dwa domy nie pozwoliły mi tam zostac ale rozpoczełam terapie swoja i dzieci ..Pewnie nigdy nie dojdziemy do równowagi psychicznej ale wiem ze jutro moze byc tylko lepiej…
Teraz jestem silniejsza jesli tknie mnie czy dzieci składam zawiadomienia na policje prokurature
Odnośnie pomocy żołnierzom i ich rodzinom po Awganie, nasz dowódca brygady powiedział nam kiedyś na rozprowadzeniu, ze jedyne co moze nam obiecywac napewno to cytuje ” pot, krew i łzy…” oraz szereg róznych cieżkich zadań. Tak włąsnie w Polsce traktuje sie zołnierzy.
Pierwszy raz gdy wyjechał na misje płakałam bez przerwy. Z miłości, tęsknoty i strachu o niego.Drugi raz płakałam przy rozstaniu z tych samych powodow, ale bałam sie juz jego powrotu po doswiadczeniach po pierwszej misji. Za trzecim razem przy rozstaniu i przed powrotem ze strachu -bo juz wiedziałam co mnie czeka. Wiem doskonale jaką traumę przezywają tam ,, Misjonarze” ale nikt nie wie co przezywa rodzina gdy on tam jest a co gorsza bo juz wiemy co bedzie gdy wroci. Bardzo trudno cieszyc sie z powrotu jesli sie wie co bedzie po, a zycie to natychmiast potwierdza. Jak zatrzymac faceta, ktory jest non stop pijany( nie wie kiedy jest dzien a kiedy noc?) i uprze sie ze pojdzie na wywiadowke do dziecka. Poszedł. Teraz caly czas mysle jak ja spojrze tym nauczycielom w oczy? Najbardziej jednak szkoda mi dzieci. Dziecko nie powinno miec takich zmartwien i prosic mnie o to zebym sie rozwiodła z tata. Nikt mi nie pomoze
Madziula, Milena czytając wasze wypowiedzi dreszcze przeszły mi po plecach, to jest straszne co piszecie, zastanawiam się dlaczego tak się dzieje, dlaczego? chyba nikt nie potrafi tak po prostu na to odpowiedzieć… bo każdy jest inny i tak naprawdę wszystko zależy od psychiki i chęci “agresora”. JA wam życzę dużo wytrwałości i aby los się do Was na nowo uśmiechną Pozdrawiam
Niunka!
Moze i ja i Madziula jestesmy starsze i mamy wiekszy staz malzenski i ciezszy bagaz doswiadczen ( tych zlych niestety). Mlode mezatki i zakochane mlode dziewczyny widza wszystko inaczej. To normalne calkowicie. To zycie po latach nam otwiera niestety oczy.
Wg mnie kazdy powracajacy z misji powinien obowiazkowo zostac od razu pod opieka bardzo wyspecjalizowanych psychologow. W przypadku mojego meza to raczej rowniez psychiatrow. Tak sie nie dzieje niestety. A o tym co trzeba przezyc z takim facetem to mozna napisac ksiazke.
Niestety bardzo przygnebiajacą.
madziula, milena może to nie jest tak, z chłopami jest tak jak sie boi to ma jedną ucieczke , w
wódę i spokój potem sie nie pamięta co było , byle zalac robaka , to co meczy cię w duszy i nie patrzysz sie na innych na rodzinę , na dzieci na nikogo dajesz w “czambuł” by zapomnieć i czasami zapominasz ,potem przychodzi opamiętanie ale po czasie .. czasami..
troche sie zdołowałem tym co czytam zawsze uważałem ,że misjonarze maja kłopoty a misjonarki maja spoko ,ale chyba sie myliłem
Dziewczyny trzymajcie sie
Długo walczyłam z lekturą a ponieważ do lekkich nie należy zajęło mi to trochę czasu…
Tak więc; cytat pochodzi z książki ‘O zabijaniu’ Dava Grossmana… autor podpiera się inną lekturą…
“Objawy zaburzeń psychicznych
W książce ‘Nigdy więcej bohaterów’ Richard Gabriel bada ujawniające się na kartach historii zaburzenia psychiczne, w tym przewlekłe zmęczenie, dezorientację, histerię konwersyjną, stany niepokoju, zachowania obsesyjne i kompulsywne oraz zaburzenia charakterologiczne.
*przewlekłe zmęczenie
stan fizycznego i mentalnego wyczerpania jest jednym z najwcześniej występujących objawów zaburzeń psychicznych. Żołnierz zaczyna unikać towarzystwa innych, staje się drażliwy, traci zainteresowanie czynnościami wykonywanymi zazwyczaj wspólnie z towarzyszami i stara się unikać odpowiedzialności oraz działań wymagających jakiegokolwiek wysiłku fizycznego czy umysłowego. Miewa napady płaczu, ataki paniki i okresy skrajnego niepokoju; doświadcza takich objawów somatycznych jak nadwrażliwość na dźwięk, nadmierne pocenie się i palpitacje serca. Skrajne wyczerpanie może być wstępem do całkowitego załamania nerwowego, które jest nieuniknione jeśli żołnierz jest nadal zmuszony brać udział w walce. Jedynym skutecznym lekiem jest ewakuacja i odpoczynek.
*dezorientacja
Wyczerpanie może szybko przejść w stan dezorientacji: psychotycznego rozwodu z rzeczywistością. Zazwyczaj żołnierz traci rozeznanie, kim jest i gdzie się znajduje. Nie radząc sobie z wrogim otoczeniem, wycofuje się umysłowo. Objawy obejmują majaczenie, rozdwojenie osobowości i maniakalno-depresyjne zaburzenia nastroju. Często odnotowuje się zespół Gansera: żołnierz żartuje, zachowuje się nieodpowiednio i humorem próbuje sprowadzić przerażająca sytuację do absurdu.
Dezorientacja może objawiać się w różnym natężeniu, począwszy od zachowań jedynie neurotycznych, a kończąc na zachowaniach wyraźnie psychotycznych. Poczucie humoru bohaterów serialu M*A*S*H doskonale ilustruje lekką postać zespołu Gansera.
(…)
*histeria konwersyjna
Histeria konwersyjna może występować podczas walki albo wiele lat później; może objawiać się jako niezdolność do rozeznania własnego miejsca pobytu lub całkowita niezdolność do funkcjonowania, której towarzyszy często bezcelowe błąkanie się po polu bitwy i całkowite lekceważenie oczywistych zagrożeń. Czasami żołnierz traci dostęp do znaczących obszarów pamięci. Histeria konwersyjna przeradza się często w atak gwałtownych drgawek, podczas którego żołnierz zwija się w pozycji płodowej.
Gabriel odnotowuje ,że w czasie obu wojen światowych częste były przypadki paraliżującego kurczu ramienia i zazwyczaj schorzeniem tym była dotknięta ręka pociągająca za spust. Żołnierz mógł wpaść w histerię po chwilowej utracie przytomności, otrzymaniu niegroźnej rany lub uniknięciu śmierci szczęśliwym trafem. Histeria mogła się objawiać również po ewakuacji rannego żołnierza na tyły lub do szpitala. Po znalezieniu się w bezpiecznym miejscu objawy histerii mogły narastać , najczęściej jako obrona przed ponownym skierowaniem na front. Objawy fizyczne bez względy na ich charakter, są zawsze produktem działania umysłu próbującego uciec przed okropnościami wojny.
*stany niepokoju
Stany te charakteryzują się poczuciem ogromnego znużenia i napięcia. Ani sen, ani odpoczynek nie przynoszą ulgi, żołnierz stopniowo straci zdolność koncentracji na czymkolwiek. Żołnierzy którzy są w stanie zasnąć, budzą często koszmarne sny. Ofiarę tego zaburzenia zaczynają w końcu prześladować myśli o śmierci i obawa, że w walce nie stanie na wysokości zadania lub towarzysze z jednostki odkryją jej tchórzostwo. Uogólniony niepokój może przerodzić się w skrajna histerię. Zazwyczaj stanom niepokoju towarzyszą krótki oddech, osłabienie, ból, zamazane widzenie, zawroty głowy, zaburzenia mięśniowo-naczyniowe i omdlenia.
Reakcją często spotykaną u weteranów wojny w Wietnamie cierpiących na zespół stresu pourazowego wiele lat po wojnie jest nadciśnienie na tle emocjonalnym. Ciśnienie krwi żołnierza znacząco wzrasta, czemu towarzyszą objawy takie jak nerwowość i skłonność do pocenia się.
*zachowania obsesyjne i kompulsywne
Stany zbliżone do histerii konwersyjnej. Ich odmienność polega na tym, że żołnierz zdaje sobie sprawę z tego, że jego zachowania nie są normalne, a u ich podłoża leży strach, lecz mimo to nie jest w stanie kontrolować nerwowych drgawek, zaburzeń rytmu serca, jąkania się, tików i innych objawów. Ostatecznie ucieka w pewien rodzaj reakcji histerycznej, która pozwala mu zrzucić brzemię psychicznej odpowiedzialności na objawy fizyczne
*zaburzenia charakterologiczne
Zaburzenia charakterologiczne obejmują między innymi obsesje (żołnierz interesuje się wyłącznie wybranymi działaniami lub przedmiotami), paranoje, którym towarzyszą wybuchowość, drażliwość, spadek nastroju i niepokój przybierający kształt obawy o własne bezpieczeństwo, zaburzenia schizoidalne prowadzące do nadwrażliwości i izolacji, reakcje padaczko podobne, którym towarzyszą okresowe napady agresji, wreszcie rozwój skrajnego fanatyzmu religijnego. Ostateczną formą zaburzeń charakterologicznych osobowość psychotyczna.
To tylko niektóre z możliwych objawów zaburzeń psychicznych powstających w wyniku udziału w wojnie. Gabriel zaważa, że ‘umysł ludzki okazuje się zdolny do wywołanie nieskończonej liczby objawów w rozmaitych konfiguracjach, następnie, co znacznie pogarsza sprawę ukrywania ich w głębokich pokładach psychiki żołnierza, wskutek czego dostrzegalne z zewnątrz objawy stają się jedynie manifestacją głębiej leżących symptomów, kryjących z kolei jeszcze głębiej leżące przyczyny.’ Wniosek, który płynie z lektury tej litanii zaburzeń umysłowych, brzmi następująco: w ciągu kilku miesięcy nieprzerwanej walki niektóre objawy stresu bojowego pojawią się niemal u wszystkich żołnierzy biorących udział w walce.
Leczenie osób dotkniętych chorobami umysłowymi
Leczenie wielu objawów stresu bojowego polega na ewakuacji żołnierza pola walki. Przekonanie, że ewakuacja zapewnia żołnierzowi powrót do normalnego życia było powszechne aż do zakończenia wojny w Wietnamie, kiedy to setki tysięcy żołnierzy cierpiało na stres pourazowy. Problem polega na tym, że wojsko nie chce jedynie przywrócić ofiary zaburzeń psychicznych do normalnego życia. Wojsko oczekuje, że żołnierz ten stanie się ponownie zdolny do walki! Ten zaś ze zrozumiałych przyczyn wolałby trzymać się z dala od pola bitwy.”
podkreślam,że to tylko fragment… a opisane zaburzenia (w kontekście ostatnich wpisów) wydają się być wstępem problemów dużo tragiczniejszych w skutkach…
No coz…
Tak wlalasciwie to chyba moge nazwac sie weteranka wojenna. Ciesze sie, ze w koncu jakis mezczyzna dostrzegl ze misja to trauma ale nie tylko dla mezczyzny.
Bardzo nie chce opowiadac o szczegolach wspolzycia, bo, nie chce wystraszyc mlodych kobiet, ktore chca zwiazac swoja pryszlosc z oficerem wp.
Ja chcialabym miec juz 90 lat i miec mało do konca. Wszyscy maja mnie za dusze towarzystwa, Na tym polega ironizm tego wszystkiego
to dla madziuli i dla wszystkich kobiet ktore czuja podobnie. joki321@.02.pl
Mileno,
masz racje jestem młodą dziewczyną i życia małżeńskiego nie zaznałam, ale mój były misjonarz zostawił mnie samą po 2 latach bycia razem i tak też co jakiś czas powracają do mnie wspomnienia, jak się martwiłam o niego, jak wyczekiwałam , jak pocieszałam jego mamę gdy nie wiedziała co się z nim dzieje bo się dłuższy czas nie odzywał, i ten jego przeciągający się powrót, kilka podróży po 500 km w pociągu do domu żeby móc go odebrać z lotniska a tu nagle wiadomość to nie dziś… ale ja życie dopiero zaczynam i zbieram od niego kopniaki, często kończę ze łzami w poduszce więc z dnia na dzień staję się mocniejsza, dzięki waszym wyznaniom zaczynam podchodzić do życia z trochę innej strony, z rozwagą i szeroko otwartymi oczyma.
Moja droga mam nadzieję, że Ci się wszystko ułoży i napiszesz tu wkrótce, że największym szczęściem w życiu jest kochać i być kochanym
Tak naprawdę nigdy nie mamy pewności, z jakim człowiekiem się wiążemy – nieważne, czy jest żołnierzem, prawnikiem, lekarzem, budowlańcem, informatykiem… Nie każdy żołnierz pije, bije, zdradza… nie każdy okazuje się bezdusznym tyranem, mającym gdzieś uczucia żony i dzieci. Takich osób jest mnóstwo w naszym “cywilnym” otoczeniu, problem nie dotyczy wyłącznie żołnierzy i wyłącznie długich stażem małżeństw, jak to pisze Milenka. Szczerze Ci współczuję, ale trzymam mocno kciuki za tym, żeby dla Ciebie po burzy zaświeciło słońce i zagościł uśmiech na twarzy:)
malina@184
100% racji – życie. I tyle.
http://www.tvn24.pl/-1,1684981,0,1,kobiety-zabijaja-sie-przez-wojne,wiadomosc.html
…a według mon-u u nas nadal nie ma problemu…
skoro o trudnych powrotach:
http://snajpero.wrzuta.pl/audio/5MnxgV50hSj/hans_zimmer_-_homecoming_-_the_pacyfic_2010
po sabotażu mojego kompa brak mi archiwum linkowego niestety…
a bardzo,ale to bardzo chciałabym znaleźć film który jakiś czas temu przewijał się tu
-kilku częściowy filmik o ‘trudnych powrotach’ kobiet służących w armii…
-ktoś może mi pomóc?;>
http://www.skrzypczak.blog.interia.pl/?id=2005420
http://fakty.interia.pl/raport/polacy-w-afganistanie/news/zolnierze-z-trauma-trafiaja-do-szpitali,1581814
Współczuję wszystkim tym Kobietkom, których ciężko doświadczył los i zostały skrzywdzone. Ale naprawdę, nie wszyscy faceci ( żołnierze ) są źli !!! Piszę to głównie do tych, które teraz się martwią i czekają na swoich ukochanych.
Jestem od ponad trzynastu lat żoną wojskowego, więc nie jestem jakąś małolatą, która g…. wie o życiu…. Mój mąż też był w Afganistanie, wrócił do mnie, do dzieci i jest szczęśliwy, że w końcu ma nas obok siebie. Obserwuję Go już od listopada i tak szczerze nie zauważam większych zmian, jest taki jak był i dalej bardzo nas kocha!!! Czasami mam wrażenie, że jeszcze bardziej:-) Owszem przez prawie osiem miesięcy codziennie płakałam w poduszkę z tęsknoty, ale też codziennie wspierałam Go jak tylko mogłam w rozmowach telefonicznych. smskowo, mailowo. Było mi ciężko, bo z wiadomych względów ja żalić się za bardzo nie mogłam, no bo on miał gorzej… i nie żałuję, że czekałam i wylałam tyle łez, bo warto było…. A
moje Kochanie wynagradza mi to każdego dnia:-)
Więc głowa do góry!!! życzę Wam żebyście po powrocie swoich Zielonych były takie szczęśliwe jak ja.
Pozdrowionka dla Wszystkich:-)
3 lutego mam sprawę rozwodową…mój dzielny żołnierz po powrocie z Afganistanu, postanowił zakończyć małżeństwo. Powód? kochanki na misjach…i po 18 latach zostałam z dwójką dzieci…
Droga Beato, kochanki faceci miewają nie tylko na misjach…. często to koleżanki z pracy, czasami kobiety z sąsiedztwa, przyjaciółki żon, jak też zupełnie przypadkowo poznane kobiety…. nie generalizujmy, że tylko żołnierze na misjach się łajdaczą, bo tak nie jest. Szczerze współczuję, ale trzymam też kciuki, że wyjdziesz z tego z podniesioną głową! Najwyraźniej facet nie był Ciebie wart!
Mam nadzieję, że wyjdę z tego z podniesioną głową…póki co trudno mi uwierzyć ze może być dobrze. Dziękuję za słowo.
@Beata a ta 2. dzieci co na to? nadal kochają tatusia? bo ja bym takiego w d. kopnął…
MKL …. to wszystko jest bardzo trudne, trudniejsze niż się może wydawać. Póki co czekam na sprawę rozwodową …. to już za kilka dni i głupia bym była pisząc, że się nie boję. Boję się bardzo i samej sprawy i tego jak będę żyć później i tego że wyprowadzam się z dziećmi ze służbowego mieszkania i tego, że zostaję sama. Ale najwidoczniej tak musi być. Szkoda tylko, że zmarnowałam tyle czasu ufając i wspierając męża, kiedy jeździł na misje. Mam nauczkę. Dzieci? córka nienawidzi tatusia…syn…jest za mały by pojąc skalę tego co się dzieje.
najgorsze jest to, że zawsze cierpią dzieci w takich sytuacjach, nieważne czy małe, czy dorosłe… wiem, bo moi rodzice rozwiedli się po 30 latach małżeństwa… Beato, nie miej za złe dzieciom, jeśli będa chcieli mieć kontakt z ojcem, bo ojciec zawsze pozostanie ojcem. Na początku jest wielki ból, żal, aż się ciśnie na usta “w..dalaj do swojej dz..ki”… ale po jakimś czasie przechodzi, brakuje tej ojcowskiej opieki i uśmiechu… Ważne, żeby Twoje dzieci Cię wspierały, były Twoją podporą, pokazały Ci jasną i słoneczną stronę życia. To na pewno trochę potrwa, sprawa rozwodowa na pewno będzie koszmarem, ale pamiętaj – po burzy zawsze wychodzi słońce:)
Beata, Ja bym zaproponował Ci rozmowę z dobrym psychologiem, to najlepsza pomoc, wygadać się profesjonaliście, pomoże Ci się podnieść na nogi, żyć dalej… i nie martw się – całe życie jeszcze przed Tobą pozytywne nastawienie , i nie martw się na zapas
Dziękuję za słowa… może faktycznie poszukam dobrego psychologa, który pomoże mi się zdystansować do całej tej sytuacji, nie wiem.
drogie Panie!! szczerze współczuję – tęsknoty, obaw, zranienia i zawodów. Jednak dodam coś z innej strony. Jestem żolnierzem i wspominaną tu misyjną pielęgniarką. Nie uważam sie za skurwiałą i nie pocieszan Waszych mężów. Nie służę nikomu za dupę do rżniecia. Pracuję ciężko – zarówno na terenie bazy jak i poza nią. Wyjeżdżam z Waszymi mężami na patrole i niejednokrotnie składam by wróciłi do Was żywi….- i jest to niestety praca niedoceniana przez nikogo – bo przecież jestem tylko pieleniarką… tęsknię za moją rodziną – ogromnie, każdego dnia. Co do Waszych mężów – jakże przykładnych, którzy z jęzorami wywieszonymi jak psy latają za obecnymi tu kobietami…. żadnego z nich nie chciałabym dotknąć choćby kijem… Czytam Wasze wypowiedzi i jest mi Was żal. Doskonale wiem co znaczy być zdradzoną kobietą, wiem co znaczy cierpieć, ale Wasze bronienie “supermężow”, którzy błądzą na misji przez pielęgniarki… jest żenujące i świadzczy o “małości” osób wygłaszających takie opinie.