Witam.
Od dawna wszyscy ubolewają nad tym, że poza ubezpieczeniem resortowym na wypadek śmierci lub trwałego uszczerbku na zdrowiu, żołnierze wyjeżdżający na misje, nie mają gdzie się ubezpieczyć. To nie prawda.
Niemalże każdy żołnierzy korzysta z dobrowolnego ubezpieczenia grupowego na życie w swojej jednostce. Płaci karnie, co miesiąc, składkę w wysokości kilkudziesięciu złotych i zapewne jest co najmniej usatysfakcjonowany, kiedy za urodzenie dziecka czy zgon rodzica lub teścia otrzyma świadczenie. Sprawa komplikuje się, kiedy ten sam żołnierz bierze udział w ćwiczeniach (takich prawdziwych), nurkuje, skacze ze spadochronem, zjeżdża na nartach czy wreszcie – wyjeżdża w ramach PKW. Jego ubezpieczenie automatycznie przestaje działać. Z chwilą kiedy wsiada do samolotu, jego życie nie jest chronione. Wypadki również. Przeciętnie, z 18 ryzyk jakie są ubezpieczone w warunkach pokojowych, ponad połowa zostaje wyłączona. Przypomnę, że składka pozostaje taka sama.
Niemalże każda gazeta w Polsce publikowała już rozpaczliwe artykuły na ten temat.
Tak się składa, że ubezpieczenie na życie, z wszystkimi opcjami wypadkowymi (rodzinnymi też), które działa również wówczas, kiedy zdarzenie ma miejsce w warunkach wojennych, istnieje już od ponad 2 lat! Jednak korzysta z niego niewielka garstka żołnierzy. Ostatnio ubezpieczenie zostało poddane takim modyfikacjom, żeby każdy żołnierz mógł z niego skorzystać, bez względu w jakiej jednostce służy. I tu stało się coś, czego nie mogę zrozumieć. Dowódcy jednostek, oficerowie prasowi i praktycznie “wszyscy święci” powiadają, że takie ubezpieczenie jest niezmiernie potrzebne, tyle tylko, że wszyscy, jak jeden mąż, wprowadzili blokadę na taką informację. Ma być tak jak dotychczas. Nurtuje mnie kilka pytań: Kto aż tak mocno lobbuje na rzecz ubezpieczenia PZU Życie, które nie działa, a jedynie “wyciąga” pieniądze od żołnierzy? Kto jest obiektem tego lobbingu? Wreszcie, komu tak bardzo zależy, żeby pozbawić żołnierza prawa wyboru ubezpieczenia, wg. własnego uznania?
Jeżeli znacie odpowiedź na te pytania – śmiało!
Zapewne i tak będzie “po staremu” – kolejne zdarzenie, kolejny wypadek i kolejny artykuł o tym, że nie ma w Polsce ubezpieczenia na wypadek udziału w misji… Ja twierdzę, że jest i ma się całkiem dobrze. Tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać.
Pozdrawiam
MRJ
|