hihi, musiałam zmienić mojego piesa ze świąteczną czapą, bo przecież święta już ZA NAMI!

hej dziewczyny

Jutro minie 4 miesiąc i zacznie się 5 miesiąc jak mężula nie ma w domu. Myślałam że w styczniu będzie mi lepiej niż jest faktycznie teraz, ale może to wina okresu, że humor byle jaki.

Dzisiejszy dzień był fajny, byłam u rodzinki, było super.

Jutro do pracy, dobrze tydzień krótszy ale i tak mi się nie chce.

Moje zadanie na styczeń: zrzucić kg ze świąt, a w lutym dwa kolejne i stop, jestem gotowa na przybycie (no prawie …;) wszak jeszcze trzeba się będzie ”ogarnąć tu i ówdzie))

Bywają dni, że słabiutko się wspieramy na forum.

Ja się odmeldowuję, dobranoc , byle do lutego , a później to już …..A właśnie podobno pod koniec stycznia mają być znane przybliżone terminy wylotów naszych chłopaków. Ciekawe. ja się cały czas łudzę, że nie będzie tak źle.

zunia jeszcze tylko ”krok” i będziesz miała męża przy sobie Już tyle Ci zleciało… u mnie dopiero 3 m-ce.

myszko04 też się przekonałam, że takie wyjście dobrze działa choć broniłam się rękami i nogami.

Myszko, super, że ci się udał sylwester

Zielony mi dzisiaj mówił, że im mówili, że rotacja się zaczyna od połowy marca, aż się zdziwiłam.

Siostry syjamskie

Ja nawet nie marzę o Wielkanocy z Zielonym. Nastawiam się na maj dopiero.

Czyli jeszcze… całe wieki. Byle styczeń poleciał, luty krótki…

Witaj Kwiatku, jak Sylwestra?

Moja mama mnie rozbawiła tekstem; czy w tym filmie gra Renifer Lopez?

taaaa a ja ci nie mowiłam ze sylwka spedzimy razem )??jak nie mowiłam to musiało mi wyleciec z głowy….hihihi

Witam Dziewczynki

Mi dzisiejszy dzień zleciał bardzo spokojnie… pogaduliłam z Misiakiem i potem uczyłam się testów na prawko…bo za kilka dni mam egzamin… :/

Zunia, uszka do góry, hormony szaleją, pogoda nijaka ale spójrz na to z drugiej strony…tyle czasu zleciało teraz mamy już bliżej niż dalej… a czas będzie leciał szybko tego wszystkim życzę

Mi dziś minęło 112dni bez Zielonego…prawie połowa – jeszcze drugie tyle i będzie już w domku odliczam do końca kwietnia najwyżej miło się rozczaruję nie pogniewałabym się

najwazniejsze ze nie samemu i tak ten sylwek stracony i tak

U mnie było podobnie… w domku z mamuśką, siostrą i kuzynką po troszku przy laptopie na łączach z Afg , przy stole i przy muzie z TV… O północy szampan i fajurki i wyjście na uliczne, sąsiedzkie składanie życzeń… Dodatkowo po drodze zaszłam z szampanem i noworocznymi życzeniami do przyszłych teściów (mieszkają niedaleko;))…no i potem do domku i potem spanko było Czyli też ogólnie bez szału…

________________________________________________

A no i miałam mały kryzys o północy afgańskiego czasu… gadałam wtedy z Zielonym na skype i jak widziałam jego smutne oczy to aż mnie ciarki przechodziły…i oczywiście łzy mi poleciały i gula w gardle i było po rozmowie ehhh ciężko Im tam minęły te ostatnie dni…:(
No i jak u Nas wybiła północ to znowu mnie coś za serce ścisnęło…ale już się opanowałam