|
Przepraszam zw wczoraj – zabrali neta i oddać już nie chcieli
Fanko, jak Ci mogło nawet przez myśl przejść, że Ci dziewczyny zabieram ??? Mam swoje ”stadko” w domku i uwierz mi mam z czym ”walczyć” a @-ki – faktycznie jakoś nie było nam dane, ale może jeszcze nic straconego
Ewinek – tak to ja jakoś tak się składało było ok, ale dziewczyny pouciekały z forum, a z ”Nowymi” jakoś nie nadawałyśmy na zbliżonych falach
Co do misji – na początku było ciężko, doły załamki, pytania jak to będzie, jak przetrwam, dziwne paniki, ale szanowny Mąż szybko mnie wyprostował, ustawił do pionu i od razu wszystko się poukładało 
Zostałam tu sama z dwójką dzieci, stadem zwierząt /domowych/, pracą /30km dojazd/, ”hektarami” do koszenia, byłym który się wyjątkowo uaktywnił i nie pozwalał o sobie zapomnieć, dodatkowo ”ubarwiał i organizował” mi życie + parę innych obowiązków… Nie było możliwości odpuścić bodaj jednego tematu, bo zaraz posypała by się cała reszta…
Wierzcie mi, jest ciężko, ale można. To działa na zasadzie ”co nas nie zabije to nas wzmocni” a po wszystkim – najpierw szczęście a za chwilę robi się nagle taki luz,czasu za dużo, brakuje adrenaliny, wrażeń – ciężko wrócić do ”normalności” 
Dlatego dziewczyny – wytrwałości, cierpliwości, siły – to wszystko chwilowe. Za troszkę będziecie się z tego śmiały i w sumie może to głupie, ale część z Was pewnie nawet miło będzie ten czas wspominać 
Pomyślcie, ile macie bratnich dusz z podobnymi problemami, nie jesteście same i odosobnione, ile nowych znajomości i doświadczeń.
Uwierzcie, da się z tym żyć i to przeżyć – a jaka satysfakcja będzie po – dałam radę, jestem wielka! … i w sumie nie było tak strasznie i źle!
…no to se popisałam. Chyba za cały ten czas od powrotu..
Siły i powodzenia! Dacie radę!
|