Mam jeszcze jeden temat który mnie trapi.
Jeśli macie dzieciaki,jak one sobie z tym radzą i jak im wyjaśniacie tą sytuację ? Mój syn na szczęście nie ma jeszcze takiego poczucia czasu ,więc jakoś mi się udaje to przeciągnąć. Ale zastanawiam się jak starsze dzieciaki to znoszą i czy mówicie im prawdę?
Kochani mam sprawę nie cierpiącą zwłoki !
Macie może jakieś fajne ćwiczenia lub linki ?
Zrobiłam już Tabatę ,Fit ball, Chodakowską i wiele innych.
Dajcie jakieś motywacje!!1
Przez kilka miesięcy (po operacji kolanka:)powtarzam schematy. Czekam na linki bądź opisy ,wszystko się przyda
Czuję się lepiej ze świadomością ,że nie tylko dla mnie tęsknota i nieustanne napięcie jest czymś wartościowym. Nie zamierzam ględzić ani się żalić bo to nie w mojej naturze ani nie jest to zgodne ze mną. Pierwszy raz przeżywam to tak dotkliwie -ale to jest dobry znak-bo to znaczy że po wielu latach ,bardzo mi na nim zależy i nie chcę się przyzwyczaić do tej sytuacji ,bo ta jest dla mnie sytuacją patogenną i nienaturalną. Nie ma znaczenia co zrobię i gdzie ,tęsknota jest zawsze ze mną nierozłączna!
Sądzę że zacieranie tego i ukrywanie stanowi idealną pożywkę dla przyzwyczajenia i obojętności.Wolę nie przespać ani jednej nocy i nie przeżyć sekundy bez myślenia o mojej połówce niż o ”przyzwyczajeniu ” się z jego nieobecnością-bo to byłby dla mnie koniec tego co jest między nami.Pozdrowienia dla wszystkich kochających swoje ”połóweczki”
Asia 1982
Jeśli to twój rok ur.to jesteś moją rówieśniczką:)
Do tej pory myślałam że tylko ja tak mam (że tęsknię i nie mogę się ogarnąć)Myśl,że tak nie jest ,to bardzo pocieszająca sprawa.Sądziłam że jest coś ze mną ie tak skoro większość dziewczyn ”misjonarzy” przezywała 2 pierwsze miesiące:0
Dla mnie jest ciągle źle ,żeby nie powiedzieć tragicznie.Widocznie jedni znoszą to lepiej inni gorzej.Ja nie mam sposobu ,ale twój wpis mi pomógł -bo do tej pory myślałam ,że jestem odludkiem.W kupie raźniej:)
Dzięki za słowa wsparcia.Generalnie daję radę -muszę. Codziennie trenuje ,(z synkiem) biegam i mam wszystko na głowie.Cieszę się dniem i staram się jak najwięcej z każdego wydobyć.Ale czasem mam wrażenie że nie dam rady podnieść powieki. Oczywiście jest tak że mąż nie narzeka ani ja nie narzekam,musimy się wspierać ale oboje wiemy że tej drugiej stronie jest ciężko.Takie życie trzeba pamiętać że zawsze jest ktoś ,kto ”ma gorzej ”.
Pozdrawiam wszystkich
witam wszystkich. Ja niestety nie potrafię przywyknąć do tej sytuacji ,chociaż jestem z moim mężem 10 lat i nie raz się rozstawaliśmy (przez wyjazdy) ”to” niestety mnie przerosło, od kwietnia nie przespałam ani jednej nocy. Jakby tego było mało zginął chłopak ( Janek) który był kolegą mojego męża i nie potrafię wytłumaczyć dlaczego ale tak jak mój mąż przeżywam to co dzień i wylałam hektolitry łez za chłopakiem którego nie znam a którego śmierć przeżywam do chwili obecnej jak nigdy nikogo nie przeżywałam .Świadomość tego ,że to nie jakiś żołnierz tylko chłopak ( tak jak mój ) mający rodzinę która czekała na każdy znak i cieszyła się z każdego dnia w którym się odezwał i powiedział ,że wszystko ok…nagle zamilkł ,jest dla mnie niewyobrażalnym bólem i cierpieniem.Co dzień modlę się za chłopaków.:*