Rejestracja | Logowanie »


Wcale nie musi być tak źle

27 komentarzy | 05 czerwca 2014
Załadunek "siedemnastki" na pokład Rusłana - lotnisko Bagram/fot. Waldemar Młynarczyk, Combat Camera DO RSZ

Załadunek "siedemnastki" na pokład Rusłana - lotnisko Bagram/fot. Waldemar Młynarczyk, Combat Camera DO RSZ

Obowiązki przekazane – XIV zmiana oficjalnie kończy swoją działalność. Po ponad siedmiu miesiącach żołnierze gen. Cezarego Podlasińskiego wracają do domów, ustępując miejsca kolegom z „piętnastki”.

Panie i panowie ostatniej zmiany – powodzenia!

Wracającym przyjdzie się teraz zmierzyć z codziennością w kraju. Kontynuując wątek z poprzedniego wpisu – także z agresją i wrogością części społeczeństwa.

Głowa do góry, weterani! Na pocieszenie mam dla Was pozytywną historię, która wydarzyła się kilka dni temu.

„Panie i Panowie weterani. Ktoś jednak o Was pamięta i ktoś za Wami się wstawia” – napisał w komentarzu Roman. „Moja 15-letnia córka, słysząc od nauczyciela, o ‘polskich najemnikach z Afganistanu’, wstała, wygarnęła mu, że w jej obecności nikt nie będzie obrażał polskich żołnierzy, i z hukiem wyszła z klasy. Może niewiele, ale z drugiej strony myślę sobie, że to niewiele jest i tak wszystkim, co mogła na tę chwilę zrobić…”.

I dalej Czytelnik blogu pisze:

„Jutro idę do dyrektora, który w rozmowie telefonicznej ze mną stwierdził, że: ‘takie zachowanie jest niedopuszczalne i coś musimy z tym zrobić’. W tej kwestii się z nim zgadzam i w związku z tym będę oczekiwał od nauczyciela przeprosin na forum klasy – zarówno dla córki, jak i dla Was.

Szlag trafia, gdy słyszę, czego dziś ‘uczy się’ dzieci…”.

Skontaktowałem się z autorem komentarza, który opowiedział mi ciąg dalszy tej historii.

„(…) Efekt jest taki, że nauczyciel ma na najbliższej lekcji przyznać się do ‘pomyłki’ i (…) zrobić lekcję o historii udziału Polaków w misjach pokojowych (zwłaszcza w tych najnowszych). (…) A w przyszłym roku szkoła spróbuje zorganizować u siebie Dzień Weterana”.

I to się nazywa pozytywny finał. Bohaterce całego zamieszania gratuluję obywatelskiej postawy, ojcu zaś – odważnej córki. Parafrazując znane powiedzenie: „duch w młodzieży nie ginie”.

O edukacji, modernizacji i propagandzie

40 komentarzy | 29 maja 2014
Logo Dnia Weterana/za: DO RSZ

Logo Dnia Weterana/za: DO RSZ

Kilka dni temu brałem udział w konferencji – organizowanej przez Fundację im. Kazimierza Pułaskiego – poświęconej przyszłości naszych sił powietrznych. Napiszę o tym szerzej, choć nie na blogu, który przecież z zasady jest afgański. Niemniej chciałbym podzielić się pewną refleksją, która padła z ust jednego z uczestników. Ważną i gorzką, niestety.

Dyskusje na konferencji skupiały się wokół programu modernizacji armii, zaplanowanego na najbliższe lata. I gdy ktoś przywołał pomysł BBN, by ustawowe 1,95 PKB – jakie winniśmy przeznaczać na wojsko – podnieść do poziomu 2,00 proc., głos zabrał jeden z byłych wiceministrów obrony.

- Realnie nie wydajemy 1,95, a 1,60-1,70 proc. rocznie, a chcemy 2,00? – pytał. – Nie wydamy tych 140 miliardów (na ile początkowo szacowano program modernizacji – dop. MO).

Dlaczego? Powodów jest wiele, wymienię więc najważniejsze. Otóż MON regularnie „łupione” jest przez Ministerstwo Finansów, któremu najprościej znaleźć oszczędności w resorcie obrony. No i resort ów – tu paradoks – nie jest w stanie wydać wszystkich przekazanych mu pieniędzy. Na przeszkodzie stoi bowiem brak kompetentnych i odpowiednio licznych kadr odpowiedzialnych za zakupy oraz ustawa o zamówieniach publicznych, nazwana przez innego uczestnika konferencji – generała Skrzypczaka – wręcz „antypolską”.

Dość powiedzieć, że do tej pory na program modernizacji wydaliśmy… dwa miliardy złotych – z hucznie zapowiadanych ponad stu. A czas płynie – mamy już drugi rok rozłożonej na dekadę modernizacji. Co więcej, w tym roku ma na nią zabraknąć 0,5 mld, w przyszłym 4,5 mld, a w 2016 roku – aż 6,5 mld złotych.

- Dlaczego się oszukujemy? – pytał wspomniany wcześniej wiceminister. – Szarpiemy się, bo to ważne propagandowo? Bezpieczeństwo narodowe nie powinno być oparte o propagandę.

Święte słowa.

Przywołuję je nie bez powodu. Otóż mamy dzisiaj Dzień Weterana – i centralne jego obchody zorganizowane w Szczecinie. Przez ostatnie lata udało się zbudować zręby sensownego systemu, który pozwali objąć opieką wracających z wojen żołnierzy. Zapomniano jednak o niezwykle istotnej sprawie – o tym, że na powrót wojskowych należy przygotować również społeczeństwo. Bo inaczej weteranów spotka w najlepszym razie obojętność, a w najgorszym – wrogość czy agresja. O czym przekonywać nikogo nie muszę – wystarczy zajrzeć do interentu, pod dowolny tekst poświęcony tematyce „polskiego Afganistanu” (czy Iraku).

Jacek Żebryk (którego sylwetki na tym blogu przybliżać nie trzeba), zjawiska internetowych „hejtów” nie zlikwiduje. Akcje edukacyjne Stowarzyszenia Rannych dotrą zaś do stosunkowo nielicznej grupy – tu potrzeba jest zakrojona na szeroką skalę akcja, pod patronatem MON. Na tyle intensywna, by Kowalski czy Nowak o konieczności szacunku i wsparcia dla weteranów słyszał przez cały rok, a nie tylko w maju, przy okazji święta. Akcja rozłożona na lata, niełopatologiczna, wielowymiarowa. Angażująca media, szkoły, lokalne samorządy, wkraczająca w sferę popkultury (o sile oddziaływania filmu napisano już tomy).

Akcja, której twarzą winni być weterani, a nie politycy i wojskowi decydenci. Tylko bowiem wtedy będzie to sensowna edukacja, a nie nachalna propaganda.

*          *          *

Wszystkim weteranom – z okazji ich święta – składam wyrazy szacunku.

Skoro mamy dziś Dzień Flagi…

27 komentarzy | 02 maja 2014
Proporczyk na jednym z wozów bojowych Grupy Rozpoznawczej XII zmiany PKW/fot. Marcin Ogdowski, zima 2012

Proporczyk na jednym z wozów bojowych Grupy Rozpoznawczej XII zmiany PKW/fot. Marcin Ogdowski, zima 2012

… oto biało-czerwona w afgańskich okolicznościach przyrody.

Naszywka na ramieniu strzelca śmigłowca Mi-17 z Samodzielnej Grupy Powietrzno-Szturmowej PKW/fot. Marcin Ogdowski, zima 2012

Naszywka na ramieniu strzelca śmigłowca Mi-17 z Samodzielnej Grupy Powietrzno-Szturmowej PKW/fot. Marcin Ogdowski, zima 2012

Emblemat wymalowany na burcie wieży rosomaka, należącego do jednego z plutonów stacjonujących w bazie Warrior/fot. Marcin Ogdowski, zima 2012

Emblemat wymalowany na burcie wieży rosomaka, należącego do jednego z plutonów stacjonujących w bazie Warrior/fot. Marcin Ogdowski, zima 2012

Biało-czerwona w pełnej krasie. Lato 2012/fot. Katarzyna Szal

Biało-czerwona w pełnej krasie. Lato 2012/fot. Katarzyna Szal

... na wieży MRAP-a/fot. Katarzyna Szal, lato 2012

... na wieży MRAP-a/fot. Katarzyna Szal, lato 2012

Barwy narodowe barwami drużynowymi. Gala boksu w Ghazni, lato 2012/fot. Katarzyna Szal

Barwy narodowe barwami drużynowymi. Gala boksu w Ghazni, lato 2012/fot. Katarzyna Szal

Opuszczamy Ghazni

12 komentarzy | 27 kwietnia 2014
Biało-czerwona nie będzie już powiewać nad "Gazownią"/fot. Adam Roik

Biało-czerwona nie będzie już powiewać nad "Gazownią"/fot. Adam Roik

Dziś, już oficjalnie, nasi żołnierze kończą misję w prowincji Ghazni. Zaczynająca się lada moment XV zmiana będzie stacjonować już tylko w Bagram. Niebawem postaram się przygotować jakieś foto-podsumowanie minionych sześciu lat, a dziś pozwolę sobie na nietypowy komentarz. Oto fragment „(Nie)potrzebnych”, mojej ostatniej „afgańskiej” powieści:

– Zeszłoroczna wigilia miała być ostatnią w Afganistanie – Kowalik odnosił się do zapewnień prezydenta i rządu. – Dowództwo Operacyjne twierdzi, że najdalej piętnastego grudnia wszyscy będą w domu.

– Dwa tygodnie przed ostatecznym terminem – zauważył Laudański. A po kilku sekundach milczenia dodał: – Warto było?

Generał prychnął.

– Pyta mnie pan jako wiceszefa MON czy jako oficera? – Spojrzał przekornie na rozmówcę.

– Wiem, co wygadują politycy… – odparł dziennikarz.

– Ujmę to po żołniersku. – Kowalik podniósł się z krzesła. – Wojsko, które ćwiczy tylko na poligonie – mówił, sięgając do podróżnej torby – …jest gówno warte – dokończył, kładąc na stole opakowanie kabanosów. – Proszę się częstować – zachęcił.

– Jasne – zgodził się reporter. – Tylko mam wrażenie, że trochę nas to wszystko przerosło.

– Ma pan rację – przyznał Kowalik. – Przejmowanie całości Ghazni to był idiotyczny błąd. Wtedy, w 2008 roku, żeby ogarnąć sytuację w prowincji, potrzebowaliśmy czterech tysięcy ludzi. W 2010 roku już sześć tysięcy. A mieliśmy w najlepszym razie dwa i pół tysiąca. – Wiceminister doskonale pamiętał opracowania sztabu generalnego poprzedzające formalne przejęcie kontroli nad prowincją i frustracje, jakie wśród wojskowych wywołała decyzja polityków. „Kim my, kurwa, mamy walczyć!?” – pytali mundurowi.

– Efekt był taki, że Amerykanie musieli nam ratować dupska – dokończył za Kowalika Laudański.

Generał westchnął. Jakkolwiek to brzmiało, chłopak miał rację.

– Wojsko jest od wykonywania rozkazów – powiedział na głos. – To nie jego wina, że politycy mają wybujałe ego.

PS. Trochę statystyk, tytułem podsumowania – w materiale “Polski Zbrojnej”.

No to się zaczęło…

19 komentarzy | 16 kwietnia 2014
"(Nie)potrzebni"/rys. Tomasz Tworek

"(Nie)potrzebni"/rys. Tomasz Tworek

… „(Nie)potrzebni” są już w sprzedaży. Przyznam Wam, że to najważniejsza moja „afgańska” książka. Czytajcie i oceniajcie.

A na początek oddaję głos osobie-instytucji forum zAfganistanu.pl – moderatorce Joannie. Aśka pisze tak:

„Marcinie Ogdowski, dziś jest premiera twojej najnowszej książki „(Nie)potrzebni”, a ja pozwolę sobie napisać kilka słów od siebie na temat twojego najnowszego dzieła – które miałam przyjemność przeczytać.

Znów uderzyłeś w mocny temat – żołnierzy polskich uczestniczących w misji (wojnie) w Afganistanie oraz polityki z tym związanej. Ukazałeś ciemną stronę władzy, przepychankę polityczną, walkę fizyczną oraz psychiczną weteranów, którzy muszą zmierzyć się z urazami, jakich doznali podczas pobytu w Afganistanie.

Twoja książka to historia tylko jednej zmiany kontyngentu, ale to wystarczy, aby poruszyła wyobraźnię czytelnika, w tym moją. Czytając fabułę odnosiłam wrażenie, iż uczestniczę w wydarzeniach często bardzo bolesnych, trudnych i tragicznych dla żołnierzy oraz ich rodzin.

Po raz kolejny udało ci się też pokazać drugie dno władzy.

Niestety, czuję niedosyt po lekturze książki. Brakuje mi ciągu dalszego, opowieści o tym, co dalej z głównymi bohaterami, jak potoczyły się ich losy w walce, którą podjęli.

Mimo to uważam, że znów zrobiłeś kawał dobrej roboty, co na pewno zostanie zauważone przez odbiorców”.

Aśka, dziękuję. I czekam na opinie innych Blogowiczów.